W środę na kolarzy czekał etap o długości 174 km z Katanii do Mesyny. Tylko w pewnej części trasy zawodnicy musieli mierzyć się z pagórkami, natomiast większość etapu była płaska. To oznaczało, że czeka nas najprawdopodobniej sprinterski finisz z peletonu.
Przewidywania się sprawdziły. Około pięciu kilometrów przed metą zaczęły się tworzyć "pociągi" sprinterskie. Przez długi czas na czele znajdowali się kolarze grupy BORA-Hansgrohe. Później jednak zawodnicy tego zespołu usunęli się w cień i karty zaczęli rozdawać inni.
Do głosu doszły Alpecin-Fenix i Team DSM. Ostatecznie jednak żaden kolarz z tych grup nie dojechał do mety na pierwszym miejscu. Na finiszu było bardzo ciasno, a zwyciężył Francuz Arnaud Demare (Groupama-FDJ). Jego zespół długo przewodził peletonowi, później oddał pierwszeństwo innym, ale na końcu to właśnie Demare mógł świętować.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandynawska wyprawa Kowalczyk
Radość Francuza jest tym większa, że to dla niego pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Cesare Benedetti ostatecznie dojechał do mety w drugiej grupie peletonowej. Został sklasyfikowany na 130. pozycji ze stratą 01:13 do zwycięzcy.
W klasyfikacji generalnej do wielkich zmian nie doszło. Pozycję lidera utrzymał Juan Pedro Lopez (Trek-Segafredo). 39 sekund straty do Hiszpana ma Niemiec Lennard Kaemna. Benedetti jest obecnie na 111. pozycji. Lopez ma nad nim przewagę 27 minut i 4 sekund.
Następny, szósty etap odbędzie się w czwartek 12 maja. Kolarze przemierzą 192 km z Palmi do Scalei.
Czytaj także:
Giro d'Italia: Niemiec wygrał na Etnie. Mamy nowego lidera