Rozsierdzone Dziki nie miały litości dla wystraszonego HydroTrucku
Tylko w pierwszej połowie HydroTruck Radom był w stanie walczyć jak równy z równym z Dzikami Warszawa. Po przerwie sprawy w swoje ręce wzięli Marcus Azor i Michał Aleksandrowicz prowadząc gości do efektownego zwycięstwa 91:63 w hicie I ligi.
Kapitalną serią 9:2 gospodarze otworzyli drugą część. Zdominowali przeciwników, którzy długo nie mogli otrząsnąć się z letargu. Dwukrotnie z dystansu przymierzył Jakub Zalewski, on i koledzy szybko biegali do kontrataków. Niemalże równo z syreną oznaczającą zejście do szatni na przerwę "za trzy" trafił Filip Zegzuła.
Ponad kwadrans później licznie zgromadzeni w hali Radomskiego Centrum Sportu kibice przeżyli huśtawkę nastrojów. Wtedy bowiem to Dziki "przycisnęły" w obronie, wymuszając wiele strat miejscowych. Prowadzenie błyskawicznie "stopniało", zaś w ataku sprawy w swoje ręce wzięli Michał Aleksandrowicz i Marcus Azor. Pierwszy z wymienionych nie tylko imponował widowiskowymi wejściami pod kosz, ale "straszył" także zza linii 6,75 m. Drugi kilka razy wsadził piłkę z góry. Warszawianie rozgromili radomian 23:9.
Wygrana w kapitalnym stylu trzecia odsłona "napędziła" podopiecznych Krzysztofa Szablowskiego do jeszcze lepszej gry. Gospodarze wielokrotnie tracili piłkę w dziecinny sposób, a nawet gdy zdołali oddawać rzuty, to po pudłach świetnie własną obręcz zastawiał Mateusz Bartosz, który uzbierał ostatecznie double-double na poziomie 10 punktów i 16 zbiórek. Dziki zwyciężyły aż 91:63.
Po 21 "oczek" zdobyli liderzy stołecznego zespołu, Azor i Aleksandrowicz.
HydroTruck Radom - Dziki Warszawa 63:91 (19:23, 24:14, 9:23, 11:31)
HydroTruck: Zegzuła 13, Zalewski 11, Ransom 11, Jeszke 10, Sadło 7, Patoka 7, Formella 4, Sowa 0, Pietras 0, Rojek 0, Górzyński 0.
Dziki: Aleksandrowicz 21, Azor 21, Czujkowski 15, Bartosz 10, Kuźkow 8, Motel 7, Griszczuk 5, Wojciechowski 4, Szular 0, Grochowski 0, Munyama 0.
Czytaj również:
>> Stephen Curry znów oszalał. Genialny mecz gwiazdy i wielki powrót mistrzów NBA
>> Andrzej Pluta, syn legendy: Zabrać od taty rzut