Mocny rywal, a w składzie Legii nie pojawił się Kameron McGusty. Już na starcie zatem zdanie należało do bardzo trudnych. Dodatkowo na parkiecie nawet na sekundę nie zameldował się Shawn Jones, a tylko 12 minut w grze spędził Mate Vucić.
W takich okolicznościach podopieczni Ivicy Skelina co prawda rzucili wyzwanie, jednak to rywale w pełni dyktowali warunki na parkiecie hali Bemowo. Ich największa przewaga wynosiła nawet 21 punktów.
Legia dla odmiany na prowadzeniu nie była nawet przez sekundę. 17 punktów, cztery asysty i trzy przechwyty zaliczył Andrzej Pluta. Po 11 oczek dołożyli Ojars Silins i Michał Kolenda.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni wyznała, że choruje. "Byłam pod ścianą"
Brose do meczu w Warszawie przegrało tylko raz - w Bratysławie z Interem. Była to zatem sytuacja identyczna do Legii. W Warszawie to jednak niemiecki zespół zdołał powiększyć swój dorobek zwycięstw i to pomimo faktu, że pudłował na potęgę zza łuku. Goście wykorzystali tylko 3 z 17 rzutów za trzy punkty.
Mieli jednak inne atuty. Pod nieobecność dwóch centrów Legii zdominowali walkę na tablicach (40:22 w zbiórkach). Rządził tam Filip Stanić, autor double-double (13 punktów i 14 zbiórek).
Legia już teraz może myśleć o zbliżającym się szlagierze Orlen Basket Ligi. W niedzielę (15 grudnia) stołeczny zespół zagra w Sopocie z mistrzem Polski, Treflem.
Legia Warszawa - Brose Baskets Bamberg 73:87 (13:22, 19:17, 26:26, 15:22)
Punkty dla Legii: Andrzej Pluta 17, Michał Kolenda 11, Ojars Silins 11, Jawun Evans 10, Dominik Grudziński 9, Maksymilian Wilczek 8, Julian Dąbrowski 4, Marcin Wieluński 2, Mate Vucić 1, Wojciech Jasiewicz 0.