Ma już 4 tysiące, a licznik wciąż bije. Stephen Curry w czwartkowym meczu przeciwko Sacramento Kings oficjalnie dobił do niewiarygodnej bariery czterech tysięcy trafionych rzutów za trzy w karierze.
To był udany dzień zarówno, dla niego, jak i Golden State Warriors, bo ekipa z San Francisco pokonała rywali 130:104, notując już 38. zwycięstwo w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Inaczej być nie mogło. Pudzianowski pokazał, co robił w weekend
- Nie sądziłem, że to w ogóle realne - mówił o dobiciu do czterech tysięcy trafionych rzutów za trzy Curry. - To świetny kamień milowy i zobaczymy, na ile możemy go wyśrubować - dodawał.
Curry już w 2021 roku zapisał się w historii jako najlepszy strzelec dystansowy w dziejach NBA. Pobił wtedy rekord należący do Raya Allena. - Liczba 2 974 znaczyła najwięcej, bo chodził o pobicie rekordu wszech czasów - podkreślał w czwartek 36-latek.
- To był dziwny wieczór, bo wszyscy wiedzieliśmy, że brakuje mi dwóch skutecznych rzutów zza łuku. Gracze Sacramento kryli mnie bardzo szczelnie i nie odstępowali na krok, nic nie przychodziło łatwo - komentował Curry, który zakończył starcie z 11 punktami i właśnie dwoma celnymi rzutami za trzy (2/6).
Wynik:
Golden State Warriors - Sacramento Kings 130:104 (30:18, 31:33, 35:32, 34:21)
(Green 23, Kuminga 18, Moody 17 - DeRozna 23, LaVine 14, LaRavia 13)