Wrze na linii Warriors - Rockets. Tak było też w poniedziałek. Starli się m.in. Stephen Curry i Dillon Brooks. Dużo do powiedzenia rywalom miał też Draymond Green, który grał tak twardo, że już w trzeciej kwarcie miał pięć fauli.
Obydwa zespoły w poniedziałek zaserwowały kibicom następny świetny mecz. Wszystko rozstrzygało się na finiszu, a tam więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy Warriors.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
W kluczowym posiadaniu Green zatrzymał próbującego dostać się pod kosz świetnie radzącego sobie przez cały wieczór Alperena Senguna. Turecki środkowy zmuszony był oddać trudny rzut z półdystansu, który spudłował. Fred VanVleet chwilę później mógł jeszcze doprowadzić do dogrywki, ale chybił za trzy równo z syreną.
Warriors zwyciężyli w ten sposób 109:106 i w serii do czterech wygranych, prowadzą już 3-1. Są o krok od awansu do następnego etapu i starcia ze zwycięzcą pary Minnesota Timberwolves - Los Angeles Lakers.
Bohaterami ekipy z San Francisco byli w poniedziałek Jimmy Butler, autor 27 punktów i Brandin Podziemski, który zaaplikował rywalom 26 oczek. Ten pierwszy wykorzystał wszystkie 12 rzutów wolnych. Podziemski miał 6 na 11 za trzy.
Rockets oddali w całym meczu tylko 23 rzuty za trzy, z których trafili 11. VanVleet wykorzystał 8 na 12 takich prób, ale pomylił się w najważniejszym momencie. Gościom na nic zdało się też double-double Senguna (31 punktów, 10 zbiórek).
Piąty mecz tej elektryzującej serii odbędzie się w Teksasie. - Absolutne kino - mówią o starciu Warriors z Rockets zachwyceni obserwatorzy.
Wynik:
Golden State Warriors - Houston Rockets 109:106 (28:26, 22:31, 32:23, 27:26)
(Butler 27, Podziemski 26, Curry 17 - Sengun 31, VanVleet 25, Thompson 17)
Stan serii: 3-1 dla Warriors