King Szczecin mógł realnie myśleć o drugim miejscu po rundzie zasadniczej Orlen Basket Ligi. Wicemistrzowie Polski przegrali jednak dwa ostatnie mecze we własnej hali. Najpierw derby z PGE Spójnią Stargard, potem - po dogrywce - szalone starcie z Tasomix Rosiek Stalą Ostrów Wielkopolski.
Aktualnie w ligowej tabeli szczecinianie tracą dwa triumfy do drugiego Trefla Sopot i jednocześnie mają tylko zwycięstwo przewagi nad Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych i Energa Icon Sea Czarnymi Słupsk, którzy... walczą o play-off.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
- Musimy wrócić do zespołowej gry. Nie powiem, że coś jest nie tak. To tylko kwestia wysiłku i zespołowego zaangażowania, jakie musimy włożyć w mecze - stwierdził po ostatniej przegranej z Tasomix Rosiek Stalą Isaiah Whitehead.
King w dwóch ostatnich sezonach docierał do finałów Orlen Basket Ligi. Teraz ponownie celuje w najwyższe laury. - Ja nadal wierzę w ten zespół. To nie jest tak, że przegraliśmy dwa razy z rzędu z zespołami z dolnej części tabeli i się poddajemy. Wiemy, że coś nie funkcjonuje - przyznał Arkadiusz Miłoszewski, trener wicemistrzów Polski.
Szansa na rehabilitację King będzie miał już w czwartek (1 maja), kiedy to w Netto Arenie zagra z Anwilem Włocławek. - Musimy zacząć wygrywać. Przede wszystkim przed własną publicznością. Musimy być gotowi na Anwil, bo to będzie twardy, trudny pojedynek - zaznaczył Whitehead.
- Anwil jest rozpędzony i gra super koszykówkę, natomiast nam kolejny mecz u siebie totalnie nie wyszedł, a play-off zbliża się wielkimi krokami - dodał Miłoszewski.
Ten zauważył, że jego drużyna ma problem jeżeli chodzi o fizyczność, a to może być decydujące, jeżeli szczecinianie chcą przełamać serię porażek właśnie w starciu z Anwilem. Dodajmy, że włocławianie są już pewni pierwszego miejsca przed fazą play-off.