Koniec sezonu dla Śląska Wrocław! Czy to sensacja, że 18-krotni mistrzowie Polski nie zdołali awansować nawet do fazy play-off? Patrząc z perspektywy całego sezonu trzeba jasno napisać, że nie.
- To wielkie rozczarowanie. Możemy jedynie przeprosić kibiców. To był mecz o wszystko, wygraj albo giń, a my nie zagraliśmy z właściwą energią i agresją - rzucił Jeremy Senglin po przegranym meczu fazy play-in z Arriva Polskim Cukrem Toruń (77:81, więcej -->> TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Poznajesz? Miss mundialu wszystkich zaskoczyła
Tym samym dobiegła końca seria Śląska, który przez cztery ostatnie sezony nie schodził z podium mistrzostw Polski. W tym czasie do swojej bogatej kolekcji wrocławianie dodali złoty, srebrny i dwa brązowe medale.
To się nie mogło udać
Chaos. To jedno słowo najlepiej podsumowuje wszystko to, co działo się w Śląsku Wrocław w obecnych rozgrywkach. Drugi sezon z rzędu drużyna miała aż trzech trenerów.
Rozpoczął Miodrag Rajković, który wygrał Superpuchar Polski. Następnie był Aleksandar Joncevski, a sezon na ławce zakończył Aris Lykogiannis. I wydaje się, że jego przygoda ze Śląskiem w poniedziałek się zakończyła.
- To bardzo bolesna porażka. Brak fazy play-off to ogromne rozczarowanie. Zagraliśmy bez charakteru, bez odpowiedniego zaangażowania. W meczu o wszystko tak gać nie można - powiedział po porażce z Twardymi Piernikami.
Lykogiannis w Śląsku spędził nieco ponad miesiąc. W tym czasie zdążył zauważyć m.in. jedną, ważną rzecz. Jaką? Brak jakiejkolwiek stabilizacji. I tutaj trudno się z Grekiem nie zgodzić. Patrząc na samą ławkę trenerską, to od początku 2023 roku wrocławianie mieli... siedmiu trenerów!
Prawie 300 tys. na licencje!
W Śląsku dzieje się niesamowicie dużo. I nie chodzi tutaj tylko o zmiany trenerów, ale ogólnie o zmiany kadrowe. Na licencje trenerów i zawodników zagranicznych (plus wykupienie miejsca dla szóstego zawodnika zagranicznego w składzie) władze klubu z Wrocławia wydały prawie 300 tys. zł.
Tego, co się działo, nie wytrzymali już nawet fani Śląska, którzy podczas jednego z meczów ligowych wywiesili na trybunach bardzo wymowny transparent. "Trenerów zwalniacie. Burdelu nie ogarniacie. Nasz klub ośmieszacie!" - można było przeczytać.
Dwie zmiany trenerów to jedno. Dochodzi do tego również aż 15 roszad w składzie! Na końcu rozgrywek - w porównaniu z tym, co zbudowano przed ich startem - nie było pięciu zawodników. To Reggie Lynch, Isaiah Whitehead, Angel Nunez, Adrian Bogucki i wypożyczony do Górnika Zamek Książ Wałbrzych Aleksander Wiśniewski.
Co ciekawe ten ostatni nie mógł w barwach beniaminka zagrać przeciwko Śląskowi, ale i to nie pomogło wrocławianom pokonać tego rywala. Podobnie jak fakt, że zakazano fanom Górnika Zamek Książ (jakimkolwiek, nie tylko grupie zorganizowanej) wejść na mecz we wrocławskiej Hali Stulecia.
Wracając do zmian, to jeżeli zwalniasz, to musisz też zatrudnić. I tak w trakcie rozgrywek do Śląska trafili tacy gracze, jak Emmanuel Nzekwesi, Justin Robinson, Adam Waczyński, De'Jon Davis, MaCio Teague czy Jakub Nizioł.
Na tym nie koniec, bo są też dwa bardzo ciekawe przypadki. Pierwszym jest D.J. Cooper, który przyszedł w trakcie sezonu i... po chwili zdecydował się odejść. Drugi, to Kenan Blackshear. Ten z kolei najpierw został zwolniony, bo był za słaby, a następnie wykonano telefon do niego, żeby wrócił. Bo jednak się przyda.
Przy wszystkich tych zmianach wydaje się, że to właśnie osoba Coopera - sportowo - mogła być tą, która pokieruje Śląsk we właściwym kierunku. Miłość do klubu z Wrocławia stracił jednak bardzo szybko, bo zagrał w nim jedynie siedem razy w Orlen Basket Lidze. Zachowanie zawodnika to tylko potwierdzenie opinii, jaka ciągnie się za tym graczem. W Śląsku ją znali.
Trzeba też wspomnieć o sytuacji z Danielem Gołębiowskim, którym w pewnym momencie został odsunięty (zawieszony), a gdy sezon zaczynał uciekać, to przywrócony do składu i gry.
Podsumowaniem wszystkich ruchów i decyzji nie będzie z kolei sprawa powrotu Jakuba Nizioła. To miało być w opinii władz klubu coś na styl game changera. Ruch wykonany z dużą pompą. A jak się skończyło? W kluczowym meczu fazy play-in nawet na sekundę nie pojawił się na parkiecie. I to nie z powodu kontuzji tylko z faktu, co tłumaczył Lykogiannis, że nie pasował do założeń taktycznych...
Co dalej?
Śląsk jest rozczarowany, ale w tym sezonie nie było widać żadnego planu działania. Dominował chaos, a ten nigdy nie jest dobry, gdy chcesz osiągać wyniki.
Szybsze zakończenie sezonu, to - według Lykogiannisa - dobry moment, żeby spojrzeć na wszystko ze spokojem. - To jest dobry czas na to, żeby usiąść i zrobić analizę tego, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach. To moment na refleksję i znalezienie przyczyn. W ten sposób łatwiej będzie znaleźć odpowiednie rozwiązania - przyznał.
Grek w Śląsku cudu nie zrobił, a brak gry w fazie play-off - w połączeniu z mocnymi wypowiedziami - może oznaczać tyle, że działające impulsywnie władze klubu z Dolnego Śląska zrobią to, do czego przyzwyczaili. Kogo zatem wybierze prezes Michał Lizak? Kto poprowadzi zespół na starcie kolejnego sezonu? Poczekamy, zobaczymy.