Bilans 64-18, najlepszy w Konferencji Wschodniej w sezonie zasadniczym, i awans do fazy play-off z pierwszego miejsca. To był dorobek Cleveland Cavaliers, którzy po 82 meczach kampanii regularnej uznawani byli nawet za jednych z faworytów do zdobycia mistrzostwa NBA.
Teraz wiadomo już, że drużyna z Ohio drugi rok z rzędu zakończy fazę play-off na etapie drugiej rundy. Była faworytem rywalizacji z Indiana Pacers, ale ostatecznie wygrała tylko jeden z pięciu meczów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Poznajesz? Miss mundialu wszystkich zaskoczyła
Cavaliers we wtorek znów nie udało się obronić własnego parkietu. Gospodarze dobrze zaczęli, bo w pierwsze 12 minut wypracowali sobie 12 punktów przewagi (31:19), ale później było już tylko gorzej.
Pacers, których prowadził Tyrese Haliburton, autor 31 oczek i ośmiu zbiórek, wygrali drugą kwartę 33:25, trzecią 33:20, a cały mecz 114:105, zapewniając sobie awans do finału Konferencji Wschodniej.
- Nie byliśmy faworytem w żadnym z meczów. Najniższy handicap na nas wynosił +5,5 punktu. To było coś, co też napędzało naszych chłopaków - tłumaczył trener Pacers, Rick Carlisle.
Cavaliers w meczu o życie trafili tylko 9 na 35 rzutów za trzy. Mieli 39-proc. skuteczności w próbach z pola. Donovan Mitchell rzucił 35 punktów, ale wykorzystał tylko 8 na 25 rzutów z gry, w tym 4 na 13 za trzy i 15 na 21 wolnych. Pudłowali też Darius Garland (11 punktów, 0/6 za trzy) czy Max Strus (0 punktów, 0/9 z gry).
Pacers w finale Wschodu zmierzą się ze zwycięzcą pary Boston Celtics - New York Knicks. Jest tam aktualnie 3-1 dla nowojorczyków.
Wynik:
Cleveland Cavaliers - Indiana Pacers 105:114 (31:19, 25:33, 20:33, 29:29)
(Mitchell 35, Mobley 24, Hunter 12 - Haliburton 31, Siakam 21, Nembhard 18)
Stan serii: 4-1 dla Pacers