- Trochę żalu jest, ale na pewno nie można spuszczać głów. Mieliśmy swoje dobre momenty - rzucił po spotkaniu Mateusz Dziemba, kapitan Energa Icon Sea Czarnych Słupsk.
Spotkanie w Lublinie było niesamowicie wyrównane. Każda z drużyn w jego trakcie miała dwucyfrową przewagę, ale to ostatnie akcje decydowały o zywcięstwie. Gdy w końcówce tylko jeden rzut wolny wykorzystał Tevin Brown, goście mieli szansę co najmniej doprowadzić do dogrywki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Poznajesz? Miss mundialu wszystkich zaskoczyła
Akcję wziął na siebie najlepszy w ich szeregach Alex Stein. Lider słupszczan minął wszystkich rywali i miał otwartą drogę do kosza. I gdy wydawało się, że dopnie swego, nadleciał Tyran de Lattibeaudiere i potężnym blokiem zabrał Czarnym marzenia o dodatkowych pięciu minutach (wideo na końcu materiału).
- Zabiła nas obrona jeden na jednego. Musimy dalej walczyć, bo to dopiero 1:0 - skomentował pojedynek Roberts Stelmahers, trener drużyny ze Słupska. - Musimy poprawić pewne rzeczy w defensywie. O atak jestem spokojny - dodał Dziemba.
PGE Start Lublin w pierwszym meczu ćwierćfinałowej serii zdołał zatem obronić swój parkiet. Łatwo jednak nie było. - Czarni zagrali bardzo, bardzo dobre spotkanie. I dzisiaj byli niesamowicie wymagającym rywalem. Tym bardziej cieszymy się, że prowadzimy - stwierdził Wojciech Kamiński.
To szkoleniowiec, któremu jako pierwszemu udało się wprowadzić lublinian do fazy play-off, odkąd PGE Start pojawił się w Orlen Basket Lidze, czyli od sezonu 2013/2014. Dla samego "Kamyka" nie jest to z kolei żadna nowość.
I wie doskonale, o co w nich chodzi. - W play-off najważniejsze jest zwycięstwo. Nie ma znaczenia czy punktem, dwoma czy dwudziestoma - zakończył.