Reggie Miller w 1994 roku poprowadził Indiana Pacers do zwycięstwa nad New York Knicks. Wykonał wtedy gest, który przeszedł do historii. Chodzi o słynne "podduszanie" skierowane w kierunku reżysera filmowego i kibica Knicks, Spike'a Lee.
Teraz ten sam gest, w kierunku fanów nowojorskiej drużyny, wykonał Tyrese Haliburton. 25-latek zrobił to po swoim szalonym trafieniu z końca czwartej kwarty.
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
Haliburton początkowo myślał, że rzut, który oddał, był za trzy i dał Pacers zwycięstwo. Gwiazdor ekipy z Indianapolis nadepnął jednak na linię i ostatecznie dostarczył drużynie dwa punkty, doprowadzając do dogrywki.
- Gdybym wiedział, że to był rzut za dwa, a nie trzy na zwycięstwo, to nie zrobiłbym tego, nie wykonałbym tego gestu. Mogłem go przecież zmarnować, bo jak go powtórzę, to ludzie stwierdzą, że próbuje tylko zbudować swoją aurę - tłumaczył później Haliburton.
Jego Pacers zwyciężyli jednak 138:135 (13:10 w dogrywce) i w serii do czterech zwycięstw prowadzą 1-0, odebrali już rywalom przewagę własnego parkietu.
Co ciekawe, Knicks na dwie minuty i 51 sekund przed końcem regulaminowego czasu gry prowadzili... 119:105. Mieli 14 punktów przewagi! Ale to nie wystarczyło, aby odnieść zwycięstwo.
Duet Haliburton (31) - Nesmith (30) rzucił wspólnie 61 punktów. Ten pierwszy miał ponadto 11 asyst. Gospodarzom na nic zdały się 43 oczka Jalena Brunsona czy 35 punktów i 12 zbiórek, które zapisał przy swoim nazwisku Karl-Anthony Towns.
Drugi mecz finału Wschodu ponownie odbędzie się w Nowym Jorku w hali Madison Square Garden.