Shai Gilgeous-Alexander w środę oficjalnie ogłoszony został MVP sezonu zasadniczego. Nie zapomniał o tych, jak sam powiedział, "bez których nie zdobyłby tej nagrody".
Kanadyjczyk na specjalnej konferencji wręczył kolegom z drużyny... zegarki szwajcarskiej firmy Rolex.
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
Media relacjonują, że pomysł narodził się jeszcze w poprzednim sezonie, gdy Jaylin Williams zapytał SGA, co dostaną, gdy ten zostanie MVP. - Wtedy padło hasło: zegarki. Wszyscy je lubią, bo kto nie lubi? - wspominał Gilgeous-Alexander.
Gdy w środę wszystko stało się faktem, wiedział, że musi dotrzymać słowa. - Wolałbym dostać MVP niż Rolexa chociażby każdego dnia tygodnia, ale bez nich nie miałbym tej nagrody. To naprawdę niewiele, ale chciałem dla nich zrobić choć coś miłego - podkreślał rozgrywający Thunder.
Podczas przemówienia Shai zachował spokój - aż do momentu, gdy zaczął dziękować żonie. - Hailey Summers, dziękuję za wszystko i za to, kim dla mnie jesteś. Pokazałaś mi, czym jest miłość, czym jest poświęcenie. Nie byłbym tym człowiekiem, ojcem ani zawodnikiem, gdyby nie ty - powiedział ze łzami w oczach.
SGA dołączył do elitarnego grona międzynarodowych MVP - po Jokiciu, Giannisie i Embiidzie - oraz do grona dwóch Kanadyjczyków z tą nagrodą. - Steve Nash był pierwszym koszykarzem z Kanady, którego znałem. Gdyby nie on, marzenie o NBA nie byłoby takie realne - przyznał Gilgeous-Alexander.