To był niesamowity finisz. Anwil Włocławek prowadził z Legią Warszawa 81:77. Był na najlepszej drodze do wyrównania stanu serii, której stawką jest wielki finał Orlen Basket Ligi. Wtedy jednak do głosu doszedł Aleksa Radanov.
- Oddał wielkie rzuty. Zagrał z wielką pewnością siebie - przyznał trener Heiko Rannula po meczu, który Legia wygrała ostatecznie 89:83.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Partnerka Dybali skradła show. Co za kreacja!
Serbski skrzydłowy długo był zdenerwowany, nawet sfrustrowany. Był obok meczu, na ławce gdzieś myślami poza spotkaniem. Pojawiał się na parkiecie i po chwili go opuszczał. W decydującym momencie Rannula mu jednak zaufał, a Radanov w trzech ostatnich minutach był wielki.
Trafił dwie trójki, popisał się arcyważną dobitką po akcji Kamerona McGusty'ego, a na finiszu nie pomylił się z linii rzutów wolnych. W ciągu ostatnich 180 sekund zdobył 10 ze swoich 11 punktów.
- Na początku spotkania byłem sfrustrowany. Gwizdki sędziów, ale też pewne inne rzeczy wybijały mnie z rytmu. Przez cały czas jednak wierzyłem w siebie. Cały czas siedząc na ławce powtarzałem sobie, że nieważne co będzie się działo, to i tak wezmę swoje rzuty - przyznał Radanov.
Patrząc na Serba siedzącego na ławce rezerwowych można było odnieść wrażenie, że jest myślami poza meczem. Nic mu nie wychodziło, Rannula szybko go zmieniał, a on w końcu "zapalił" i okazał się kluczowym zawodnikiem.
- Wierzę w siebie, ale najważniejsze jest to, że do końca zagraliśmy jako zespół. Nieważne kto trafia w końcówkach, bo każdy z nas może to robić. Wygraliśmy i to jest najważniejsze - zakończył Radanov.
Ciekawie wypowiedział się trener Rannula. Czy słowa te były skierowane właśnie do Radanova? - Niektórzy w tym zespole mają nastroje trochę jak moja nastoletnia córka, która raz płacze, a po chwili się śmieje. Czasami wystarczy usiąść i odpocząć, mimo że chwilę wcześniej była tragedia - przyznał.
Najważniejsze dla niego jest jednak to, że Legia prowadzi po dwóch meczach we Włocławku z Anwilem 2-0 w serii do trzech wygranych. Trzeci mecz już w poniedziałek (2 czerwca) w Warszawie na hali Bemowo. Początek o godz. 20:00.