A miało być tak pięknie. Frustracja, rozczarowanie, zawód

Archiwum prywatne / Rafał Sobierański / Anwil Włocławek sprawił duży zawód
Archiwum prywatne / Rafał Sobierański / Anwil Włocławek sprawił duży zawód

Posypało się jak domek z kart. Cel był jasny: mistrzostwo Polski. Anwil Włocławek tytułu jednak nie zdobędzie. Odbił się od muru z napisem Legia Warszawa. Rozczarowanie jest duże, a we Włocławku szykują się gorące dni.

To miał być sezon, w którym Anwilu Włocławek nic nie mogło zaskoczyć w drodze po upragnione mistrzostwo Polski (pierwsze od 2019 roku). I długo rzeczywiście tak było, ale... tylko w rundzie zasadniczej. Drużyna Selcuka Ernaka w pełni zdominowała tą część sezonu, przegrywając tylko sześć spotkań.

Po drodze była jednak "wpadka" w Pekao S.A. Pucharze Polski, a gdy Orlen Basket Liga weszła w decydującą fazę play-off, zaczęły się schody. Jak się okazało - nie do przejścia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Partnerka Dybali skradła show. Co za kreacja!

- Legia w pełni zasłużyła na awans. Życzę jej powodzenia w finałach - rzucił turecki szkoleniowiec po przegranej 0-3 w serii półfinałowej z Legią Warszawa. W meczu o życie Anwilu, Legia nie pozostawiła złudzeń. Wygrała 101:80.

- Byli bardzo pewni siebie. Grali agresywnie, bardziej fizycznie od nas. Gdy próbowaliśmy zaatakować, rywale nawet na moment się nie cofnęli. Nie zrobili chociażby jednego kroku w tył - komplementował rywali Ernak.

Wyrwa w kadłubie

Anwil długo płynął przez ten sezon - wydawało się - spokojnie do celu. Niestraszne były mu sztormy, skały, burze czy błyskawice. W pewnym momencie pojawił się jednak pewien duży problem. Dziura nie do załatania.

W ćwierćfinałowej serii z Arriva Polskim Cukrem Toruń urazu mięśnia dwugłowego doznał Kamil Łączyński. Co prawda wrócił na mecz otwarcia z Legią, ale po dwóch minutach był już na ławce. Na powrót do gry nie było szansy. Wszystkie oczy zwrócone zostały w kierunku Luke'a Nelsona.

Brytyjczyk, kreowany na wielkiego lidera, w końcu mógł spłacić kredyt zaufania. Liczne kontuzje w trakcie sezonu powodowały, że jego miejsce w składzie Anwilu stało się niepewne. Ernak o zamianie nie chciał jednak słyszeć, wierzył w Nelsona.

- Nie żałuję tego. Ufaliśmy w możliwości tego zawodnika - przyznał. Dodał jednocześnie, że Nelson w fazie play-off... ponownie borykał się z urazem. - Przez cały play-off miał sprawne tylko jedno ramię. I to nie w ręce rzucającej - dodał.

Nelson urazu nabawił się w meczu rundy zasadniczej ze Śląskiem Wrocław. Anwil nie robił z tego wielkiej tragedii, bo wtedy miał jeszcze Łączyńskiego. Gdy ten wypadł, zrobiło się mniej ciekawie.

- Jestem sfrustrowany nie tylko porażką, ale i swoją grą - powiedział wprost Nelson na zakończenie serii przeciwko Legii. - Jest duże rozczarowanie, bo zawiedliśmy. Było stać nas na zdecydowanie więcej, wszyscy mamy tego świadomość. Naszym celem było mistrzostwo - dodał.

W meczu o życie Brytyjczyk miał 15 punktów i sześć asyst. Całą serię półfinałową zakończył ze średnimi na poziomie 10,3 punktu, 6,6 asysty i 3,0 zbiórek.

Miał wszystko i się pogubił?

Kontuzja Łączyńskiego wprowadziła chaos. Nie tylko w kluczowych momentach meczów, ale i w rotacji Anwilu. Ernak miał wszystko. Szukał, zmieniał, ale nie znalazł. Nikt nie dał nic ekstra.

Anwil grał szóstką zawodników zagranicznych. Siódmy czekał "w rezerwie". Trzeba też pamiętać, że w składzie był kolejny - Luke Petrasek, Amerykanin z polskim paszportem. Napisać, że Turek miał duży komfort, to jakby nie napisać nic...

A jednak kontuzja Łączyńskiego wprowadziła popłoch. Nominalnym zastępcą miał być sprowadzony w trakcie sezonu awaryjnie P.J. Pipes. I to on wskoczył do składu na meczu numer dwa serii z Legią kosztem Deana Williamsa. W dziesięć minut w grze miał 3 punkty i 1/6 z gry.

Ernak podziękował mu i wrócił do Williamsa (10 punktów, osiem zbiórek, dwie asysty w meczu numer trzy). Na rozegraniu Nelson pozostał więc praktycznie sam. Jak swoje decyzje skomentował szkoleniowiec?

- W play-off trzeba reagować mecz po meczu. Straciliśmy jednego z najlepszych rozgrywających w lidze, próbowaliśmy go zastąpić. Tak samo było w serii z Arriva Polskim Cukrem. Wtedy zdało to egzamin. Teraz nie funkcjonowało, więc szukaliśmy innego rozwiązania. Tak właśnie wygląda gra w fazie play-off - stwierdził.

Gdy emocje już opadną...

Przegrana w serii z Legią to nie koniec sezonu dla Anwilu. Pozostanie walka o brązowy medal z Treflem Sopot bądź PGE Startem Lublin (aktualny stan serii to 2-1 dla PGE Startu).

We Włocławku emocji, nerwów, rozczarowania po 0-3 z Legią jednak nie brakuje. Zamiast skupić się właśnie na walce o brąz, już rozpoczęły się spekulacje odnośnie nowego sezonu. Ernak? Ma ważny kontrakt, ale jego pozostanie jest wątpliwe.

Zaciąg zawodników zagranicznych? Należy spodziewać się rewolucji kadrowej. Anwil zainwestował poważne pieniądze w skład przed sezonem 2024/2025, a upragnionego tytułu zdobyć nie zdołał. We Włocławku będzie się działo tego lata.

Komentarze (7)
avatar
Yollo
4.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Może w końcu ktoś w Orlenie zrozumie, że nie warto marnować pieniędzy podatników na te notoryczne przegrywy z podtoruńskiej wsi?! 
avatar
tomjac3
4.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Play off są bez sensu bo pomagają głównie słabszym klubom dostać się tylnymi drzwiami do finałów. 
avatar
niezgodnnyy
4.06.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
i ten cały cyrk za pieniądze podatników ! 
avatar
niezgodnnyy
4.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
teraz jeszcze liść od Sopotu i czwarte miejsce ! brawo wy nawozy ! haha 
avatar
leo messi
4.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
anwil to jest przegrany ostatnich lat... 
Zgłoś nielegalne treści