W tym meczu było absolutnie wszystko! Mimo że przewagę parkietu w serii posiada PGE Start Lublin, to wydawało się jednak, że to Legia jest faworytem pierwszego starcia, choćby ze względu na dłuższą przerwę pomiędzy półfinałami Orlen Basket Ligi a początkiem decydującej rozgrywki.
Wojciech Kamiński, wraz ze swoimi podopiecznymi, miał jednak inny plan i to właśnie gospodarze "wzięli" mecz nr 1, po którym prowadzą w serii 1-0. Rywalizacja toczyć się będzie do czterech zwycięstw. W pierwszej kwarcie obie drużyny jakby nieco się badało. Liderzy z obu stron także byli nieco mniej oczywiści. To bowiem wcale nie Tevin Brown i Kameron McGusty wiedli prym przed zmianą stron, choć gracz Startu miał więcej dobrych momentów niż rywal.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niezwykłe sceny w USA. Jak ona to wygrała?!
Skrzydłowy lublinian, którego zabrakło w decydującym spotkaniu w Sopocie, w poniedziałek wrócił do Polski, a już po kilku godzinach musiał zmierzyć się z Legia w pierwszym finałowym meczu. Choć trochę się rozkręcał, ostatecznie szybciej wszedł na właściwe obroty niż McGusty. Obie drużyny wymieniały się ciosami, a prym wiedli w tym Ousmane Drame i Andrzej Pluta.
Po zmianie stron zespoły grały falami. Gdy już wydawało się, że PGE Start przejmuje kontrolę nad meczem, gracze Heiko Rannuli momentalnie wracali do gry. Legia wyszła nawet na prowadzenie pod koniec trzeciej odsłony, ale na posterunku czuwał wówczas Manu Lecomte. Belgijski rozgrywający zaliczył zresztą bardzo przyzwoity występ, choć w czwartej kwarcie rywale nieco go zgasili.
Wtedy sprawy w swoje ręce coraz częściej brać zaczął Courtney Ramey do spółki z Tevinem Brownem, za to po drugiej stronie najaktywniejsi byli McGusty i Aleksa Radanov. Serbski gracz sprawił, że w końcówce spotkania Legia znów bliższa była triumfu (punkty na remis, później wsad Vucicia), ale wtedy wspomniany już Ramey trafił za trzy. To też on wykorzystał później dwa rzuty wolne po faulu Radanova.
Gościom zostało 3,5 sekundy na odpowiedź. McGusty przekozłował piłkę przez 3/4 boiska i wyszedł w górę, jednak rywale byli na tyle blisko, że skutecznie uniemożliwili mu oddanie celnej próby. Lider Legii ruszył jeszcze do sędziów z pretensjami, jednak ci nie dopatrzyli się na nim w ostatniej akcji faulu Drame i tym samym PGE Start zgarnął triumf w tym starciu.
PGE Start Lublin - Legia Warszawa 82:81 (17:18, 22:20, 24:21, 19:22)
PGE Start: Ousmane Drame 20, Tevin Brown 19, Emmanuel Lecomte 16, Courtney Ramey 15, Filip Put 5, Tyran De Lattibeaudiere 4, Michał Krasuski 3, Bartłomiej Pelczar 0, Roman Szymański 0, CJ Williams 0.
Legia: Andrzej Pluta 21, Kameron McGusty 16, Aleksa Radanov 14, Ojars Silins 10, Michał Kolenda 8, Mate Vucić 8, EJ Onu 2, Keifer Sykes 2, Maksymilian Wilczek 0.
stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1-0 dla PGE Startu
Brawo Start!