- Nie ma wymówki na to, co dziś zaprezentowaliśmy. Byliśmy fatalni - podsumował później na konferencji prasowej MVP sezonu zasadniczego, lider Oklahoma City Thunder, Shai Gilgeous-Alexander. Jego drużyna w czwartek mogła zapewnić sobie wymarzone mistrzostwo NBA, a została rozbita.
Dla drużyny Indiana Pacers, która pozytywnie szokuje w tym roku cały koszykarski świat, to był wieczór o wszystko. Porażka oznaczałaby koniec rywalizacji. Gracze Ricka Carlisle'a stanęli jednak na wysokości zadania i to w jakim stylu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła
Pacers w czwartek wręcz zdominowali faworyzowanych rywali. Przejęli kontrolę w drugiej kwarcie, którą wygrali 36:17, a przed rozpoczęciem czwartej odsłony mieli o aż 30 punktów więcej, niż Thunder. Było 90:60.
Gospodarze triumfowali ostatecznie 108:91, doprowadzając do remisu (3-3) i siódmego, decydującego meczu. To pierwsza taka sytuacja w NBA od 2016 roku.
- Chcieliśmy obronić po prostu własny parkiet. Nie chcieliśmy oglądać ich świętowania w naszej hali. A teraz wszystko sprowadza się już tylko do jednego meczu - podkreślał Tyrese Haliburton, który wystąpił w czwartek pomimo problemów z nogą. Gwiazdor Pacers w 23 minuty zdobył 14 punktów.
Świetny był rezerwowy Obi Toppin, autor 20 oczek. Kameruńczyk Pascal Siakam dorzucił 16 punktów i zebrał 13 piłek.
Thunder trafili w czwartek tylko 8 na 30 rzutów za trzy i popełnili aż 21 strat. Gościom na nic zdało się 21 punktów ich kanadyjskiego lidera. SGA zgubił też jednak aż osiem piłek.
Siódmy mecz odbędzie się w Oklahoma City w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego o godz. 2:00.
Wynik:
Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 108:91 (28:25, 36:17, 26:18, 18:31)
(Toppin 20, Nembhard 17, Siakam 16, Haliburton 14 - Gilgeous-Alexander 21, Williams 16)
Stan serii: 3-3