Wielki dramat gwiazdy w Finałach NBA

Getty Images / Matthew Stockman / Tyrese Haliburton w meczu Oklahoma City Thunder - Indiana Pacers podczas finału NBA
Getty Images / Matthew Stockman / Tyrese Haliburton w meczu Oklahoma City Thunder - Indiana Pacers podczas finału NBA

To był jego najlepszy sezon w życiu i miał szansę na zdobycie mistrzostwa NBA. Gwiazdor Indiana Pacers, Tyrese Haliburton nie dokończył jednak siódmego meczu Finałów z powodu poważnej kontuzji.

To prawdziwy koszmar. Tyrese Haliburton, 25-letni rozgrywający i lider zespołu Indiana Pacers, w siódmym meczu Finałów NBA spędził na parkiecie tylko siedem minut.

Gwiazdor Pacers upadł na parkiet, próbując wejść pod kosz. Odczuwał ogromny ból, a do szatni musieli pomóc udać mu się koledzy. Kontuzja miała miejsce na niespełna pięć minut przed końcem pierwszej kwarty siódmego meczu, zakończonego zwycięstwem Oklahoma City Thunder 103:91.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła

Ojciec zawodnika potwierdził w rozmowie z ESPN, że chodzi o ścięgno Achillesa. Haliburton, który grał wcześniej mimo naciągnięcia łydki, tym razem nie był w stanie kontynuować gry.

- Wszystkim nam zamarły serca - przyznał trener Rick Carlisle. - Wszyscy jesteśmy tym zdruzgotani - dodał T.J. McConnell. Haliburton został otoczony przez całą drużynę Pacers, a z parkietu go zniesiono. Choć nie mógł wrócić do gry, wspierał kolegów z szatni, bijąc brawo i krzycząc zagrzewające hasła przez cały mecz.

- To po prostu Tyrese - powiedział McConnell. - Jest jednym z najlepszych ludzi, jakich poznałem. Zszedł z boiska, ale nadal dawał z siebie wszystko dla drużyny - podkreślał. Przed kontuzją Haliburton zdążył zdobyć 9 punktów, trafiając 3 z 4 rzutów za trzy. Już dzień przed meczem mówił, że noga wciąż jest "sztywna i obolała", ale mimo to nalegał, by zagrać: - Jeśli mogę chodzić, chcę grać - tłumaczył.

Pascal Siakam nie krył wzruszenia: - Jestem dumny z tego chłopaka. Przeszedł wiele - krytyka, stres, kontuzje - ale walczył każdego dnia. Dał nam wszystko, co miał. Chciałem tego tytułu dla niego. To boli, że nie mógł z nami dokończyć tej walki - mówił Kameruńczyk.

25-letni Haliburton był bohaterem jednego z najbardziej spektakularnych występów w historii playoffów NBA. W każdej z czterech rund trafiał rzut na remis lub zwycięstwo w końcówce spotkania - jako pierwszy gracz w dziejach ligi. Średnio notował 17,7 punktu i 9 asyst przy 46-procentowej skuteczności, a jego 197 asyst to nowy rekord organizacji w jednej fazie play-off. - To, co zrobił, było niespotykane. Ale zawsze chodziło o zespół. I to właśnie piękne - podsumował trener Carlisle.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści