Polska już przed rozpoczęciem czwartkowego meczu z Belgią wiedziała, że wyjdzie z grupy D z drugiego miejsca i w 1/8 EuroBasketu 2025 zmierzy się z reprezentacją Bośni i Hercegowiny. O braku walki czy zaangażowania nie można jednak mówić. Biało-Czerwoni znów zostawili na parkiecie całe serce - to było ich pożegnanie ze Spodkiem w Katowicach.
Ten pościg mógł się udać. Belgia dość niespodziewanie grała bardzo dobrze i w połowie trzeciej kwarty wyprowadziła sobie nawet 10 punktów zaliczki (51:41), ale drużyna Igora Milicicia była jeszcze w stanie odzyskać prowadzenie.
OBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to był jego dzień! Uroczy przyjaciel gwiazdora Barcelony
To był prawdziwy thriller. Polacy na niespełna minutę przed końcem mieli 69:68. Swoich rzutów nie trafili jednak Jordan Loyd i Andrzej Pluta, a dodatkowo na 12 sekund przed zakończeniem meczu Biało-Czerwoni popełnili stratę, która umożliwiła trenerowi Belgów wzięcie przerwy.
Bohaterem dnia został Manu Lecomte, były zawodnik Orlen Basket Ligi, występujący w PGE Starcie Lublin. Rozgrywający trafił za dwa na 3,4 sekundy przed końcem i jak okazało się chwilę później, ustalił wynik na 70:69.
Polacy mieli jeszcze szansę na odpowiedź, ale akcja rozrysowana podczas przerwy nie wyszła, a Kamil Łączyński zmuszony był oddać trudny rzut. Piłka nie doleciała do obręczy. To był piąty grupowy mecz Polaków i druga porażka.
Polacy mieli tylko 38-proc. skuteczności w rzutach z pola i trafili zaledwie 4 na 25 prób zza łuku. Loyd tym razem wywalczył tylko siedem punktów. Dla Belgów 19 oczek rzucił wspomniany Lecomte.
Polacy w Rydze w 1/8 turnieju zagrają już w najbliższą niedzielę, 7 września.
Wynik: