Piorunująca końcówka w wykonaniu Umana Reyer Wenecji sprawiła, że to włoska ekipa mogła cieszyć się z triumfu we Wrocławiu - drużyna dowodzona przez trenera Nevena Spahiję wygrała 102:94.
Ogranie faworyzowanego rywala było misją piekielnie trudną. Tym bardziej, że z powodu urazów na parkiecie zabrakło dwóch bardzo ważnych w rotacji Śląska zawodników: Jakuba Nizioła i Stefana Djordjevicia.
ZOBACZ WIDEO: Szymon Kołecki zrównał z ziemią freak fighty. "Nie chciałbym przynieść wstydu"
Wrocławianie walczyli jednak dzielnie, a na początku czwartej kwarty byli jeszcze na prowadzeniu, gdy z linii rzutów wolnych nie pomyliła się Issuf Sanon. Było 75:72 dla Śląska. Wtedy jednak nadeszły kluczowe chwile.
W kolejnych trzech minutach goście z Wenecji zaliczyli decydującą dla losów meczu serię 17:0. Goście zbudowali przewagę, której Śląsk nie był w stanie już zniwelować. Nie pozwolił na to m.in. Denzel Valentine, który w czwartej kwarcie trafił cztery ze swoich sześciu rzutów za trzy punkty.
Śląsk miał w swoich szeregach trzech zawodników, którzy zaliczyli 20 i więcej punktów, ale to goście byli skuteczniejsi. Trafili 13 trójek przy 50-procentowej skuteczności. Popełnili też tylko osiem strat, przy 15 wrocławian.
22 punkty i sześć zbiórek miał Ajdin Penava, 22 "oczka", pięć asyst i cztery zbiórki dołożył Noah Kirkwood (4/6 za trzy punkty).
Śląsk po tej porażce ma w EuroCupie bilans 2-3. Dokładnie taki sam, jak Umana Reyer Wenecja.
WKS Śląsk Wrocław - Umana Reyer Wenecja 92:104 (26:26, 18:21, 27:22, 21:35)
Punkty dla Śląska: Noah Kirkwood 22, Ajdin Penava 22, Kadre Gray 20, Jared Coleman-Jones 10, Jakub Urbaniak 7, Błażej Kulikowski 3, Tymoteusz Sternicki 3, Issuf Sanon 3, Błażej Czerniewicz 2, Aleksander Wiśniewski 0, Wojciech Siembiga 0, Maksymilian Leniec 0.