Bez dwóch zdań Landrius Horton miał dość serii porażek Dzików Warszawa. To był popis skuteczności, a jego seryjne trafienia poniosły zespół ze stolicy do wygranej 96:78. Po trzech porażkach z rzędu taki wynik? Złoto. I to przy 19 stratach.
Horton w Gdyni zaliczył 29 punktów wykorzystując 8 z 9 prób za trzy punkty! Dodał do tego sześć zbiórek i trzy asysty. To był jego wieczór.
ZOBACZ WIDEO: Kołecki zrównał z ziemią freak fighty. "Nie chciałbym przynieść wstydu"
Początek spotkania należał jednak do faworyzowanych gospodarzy. Pierwsza kwarta? Mocne uderzenie, seria trójek i aż 27 zdobytych punktów. I podopieczni Mantasa Cesnauskisa nie mieli problemów ze zdobywaniem punktów, ale tylko w pierwszej połowie.
Po zmianie stron już tylko Dziki dziurawiły kosz rywali na poziomie sprzed przerwy. Przyjezdni mieli w całym meczu 14 celnych rzutów zza łuku i łącznie 56 procent skuteczności rzutów z gry.
Oprócz Hortona jeszcze pięciu innych zawodników Dzików miało dwucyfrową zdobycz punktową. Co ciekawe kluczowa ucieczka - od stanu 66:63 do 79:63 - na początku czwartej kwarty odbyła się niemal w całości w momencie, gdy Horton odpoczywał.
Cesnauskis próbował ratować się obroną strefową, ale seryjne trafienia rywali zza łuku sprawiły, że przewaga przyjezdnych rekordowo urosła do poziomu 27 punktów.
Dziki wygrały po raz drugi w sezonie, a AMW Arka po świetnym otwarciu sezonu teraz przegrała drugi mecz z rzędu...
AMW Arka Gdynia - Dziki Warszawa 78:96 (27:19, 21:26, 14:21, 16:30)
(Tubutis 17, Garbacz 14, Ramey 12, Ljubicić 10, Zyskowski 10 - Horton 29, Kamiński 14, Oguama 10, Vander Plas 10, Caruthers 10, Frąckiewicz 10)