Prawdziwa sinusoida czasu gry Jeremy'ego Sochana. Jedyny Polak w NBA w poprzednim meczu dostał od trenera Mitcha Johnsona 25 minut, co było jego najdłuższym pobytem na parkiecie w kampanii 2025/2026. Ale w poniedziałek przeciwko New Orleans Pelicans grał już tylko... cztery minuty.
Sochan w tym czasie zdążył zdobyć dwa punkty (1/2 z gry), popisując się efektownym wsadem. Miał ponadto trzy zbiórki i stratę. To był najkrótszy występ 22-latka w tym sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Była 10. sekunda meczu. Niebywałe, co zrobił bramkarz
Mało minut dla Sochana ma związek z powrotem do gry kontuzjowanego ostatnio Stephona Castle'a. Więcej, niż Polak grał w poniedziałek nawet debiutujący w NBA Carter Bryant (osiem minut).
Spurs po szalonym, pełnym dramaturgii meczu pokonali Pelicans 135:132, notując 16. zwycięstwo w trwających rozgrywkach.
Goście roztrwonili w Nowym Orleanie... 25 punktów przewagi! Uratował ich jednak Dylan Harper, trafiając za dwa na 9,1 sekundy przed końcem. Pelicans nie potrafili już odpowiedzieć.
Dla zwycięzców 24 punkty zdobył Harrison Barnes, a 22 oczka miał wspomniany Harper. Gospodarzom na nic zdało się historyczne, bo pierwsze w karierze triple-double debiutanta Derika Queena (33 punkty, 10 zbiórek, 10 asyst). Pelicans grali m.in. bez Jordana Poole'a i Ziona Williamsona, a Spurs bez Victora Wembanyamy.
Wynik:
New Orleans Pelicans - San Antonio Spurs 132:135 (25:35, 32:42, 45:23, 30:35)
(Queen 33, Murphy 32, Bey 17, Jones 17 - Barnes 24, Harper 22, Castle 18)