Nie kalkulujemy - rozmowa z Robertem Tomaszkiem, koszykarzem PGE Turowa Zgorzelec

Robert Tomaszek był jednym z autorów zwycięstwa PGE Turowa Zgorzelec nad AZS Koszalin. - Otrzymywałem piłki pod kosz i dzięki temu mogłem robić to co najlepiej potrafię - powiedział były już kapitan "czarno-zielonych".

Grzegorz Bereziuk
Grzegorz Bereziuk

Po dwóch tygodniach przerwy PGE Turów pokonał AZS Koszalin. Przerwa w meczach o punkty dobrze zrobiła drużynie?

- Przez dwa tygodnie trenowaliśmy rano i wieczorem. Wszyscy oczekują od nas więcej w porównaniu do tego co pokazaliśmy z Polonią Warszawa. Skoncentrowaliśmy się na małych detalach, podstawach jak się ustawiać w obronie, na zasłonach i w jaki sposób blokować przeciwnika. Trener bardzo mądrze zaplanował czas. Zagraliśmy dwa sparingi z niezbyt silnym zespołem. W meczach przetestowaliśmy to co trenowaliśmy. Sporo zagrali ludzie, którzy na co dzień więcej czasu spędzają na ławce rezerwowych. Dzięki temu mogli wczuć się w drużynę. Tak się tworzy tak zwany "team spirit". Było widać w meczu z AZS, że przerwa nam pomogła. Udało nam się wejść na poziom jaki prezentowaliśmy przed startem sezonu.

W meczu z AZS zdobył Pan 14 punktów i miał 5 zbiórek. Był to chyba najlepszy mecz w sezonie w wykonaniu Roberta Tomaszka.

- Cieszę się z faktu, że koledzy z zespołu zaczęli mi ufać. Otrzymywałem piłki pod kosz i dzięki temu mogłem robić to co najlepiej potrafię. Obijałem troszkę ludzi pod koszem a następnie kierowałem piłkę do kosza. Bardzo dobrze się czułem. Przeanalizuję co jadłem, piłem i robiłem przed meczem. Muszę spróbować sobie to przypomnieć i powtarzać przed każdym kolejnym meczem.

Trener PGE Turowa Jacek Winnicki chwalił drużynę przede wszystkim za dobrą obronę. Rywale nie przekroczyli 70. punktów. To jest to co chcecie grać czy może być jeszcze lepiej?

- Zawsze można zagrać jeszcze lepiej i dlatego będziemy w dalszym ciągu mocno trenować. Gdy zobaczymy wideo z meczu uświadomimy sobie, że popełniliśmy w meczu z AZS dużo błędów. Mimo wszystko jestem dumny ze wszystkich zawodników. Każdy ambitnie walczył i chciał wygrać. Nie było straconych piłek i co chwilę ktoś rzucał się za nią na podłogę. Każdy z członków zespołu walczył i zrobił to co powinien. Gratulacje należą się całej drużynie.

Obok walki koszykarskiej o mało nie doszło do bokserskiego starcia. Pod koniec trzeciej kwarty dały o sobie znać gorące głowy. Jak oceniłby Pan sytuację kiedy przewinieniami został ukarany Pan, Damien Kinloch i Konrad Wysocki?

- Sędziowie bardzo dobrze prowadzili mecz. Konrad ma taki sam charakter jak ja. Gdyby ktoś odepchnął mnie jak Konrada zrobiłbym to samo. Mogę mu tylko przybić piątkę. To jest sprawa honoru i nie można w takich sytuacjach odpuszczać. W takim sensie dobrze zrobił. Próbowałem go odsunąć żeby nikt go nie zaczepiał. Jeden zawodnik (Igor Milicić - dop. red.) cały czas na okrągło kręcił się i chciał się do niego dobić. Za to otrzymałem przewinienie technicznie. Dziwił mnie jedynie fakt, że ten zawodnik go nie otrzymał, ponieważ chciał zaognić sytuację. Tylko za to mam żal do arbitrów.

To zdarzenie nie wyprowadziło PGE Turowa z równowagi, bo już do samego końca meczu kontrolowaliście jego przebieg.

- Jako były kapitan próbowałem uspokoić zawodników po tym zdarzeniu. Każdy wiedział, że trzeba trzymać głowy na właściwym poziomie i skupiać się tylko na grze. Nie daliśmy się wyprowadzić z równowagi i skupiliśmy się na koszykówce.

Utrata opaski kapitana drużyny zmotywowała Pana do lepszej gry?

- Kapitan jest dla mnie jako coś przed moim nazwiskiem. Jestem taki jaki byłem gdy otrzymałem opaskę, nic się nie zmieniło i dalej pomagam drużynie. Miałem swoje personalne powody aby zrezygnować z funkcji kapitana. Poprosiłem Konrada o przejęcie opaski. Bardzo się ucieszył. Ma taki sam charakter co ja i z pewnością sobie poradzi.

Przed meczem z Kotwicą Kołobrzeg atmosfera w drużynie będzie lepsza?

- Myślę, że wygrana z AZS pozwoli nam trochę odetchnąć i zmniejszyć presję. Każdy wiedział, że słabo zagraliśmy z Polonią i musimy pokazać, że stać nas na dużo więcej. Teraz musimy pracować na tym, aby utrzymać poziom. Nie patrzymy za bardzo z kim gramy kolejne mecze. Skupiamy się wyłącznie na sobie. Koncentrujemy się na tym co zrobić aby dobrze zagrać. Jako drużyna nie kalkujemy. Musimy walczyć w obronie, pomagać sobie nawzajem. To było widać w meczu z drużyną z Koszalina. Ambitna gra może być dla kibiców sygnałem, że wracamy na właściwy pułap.

Jak po pięciu kolejkach może Pan ocenić rozgrywki Tauron Basket Ligi?

- Wszystkie drużyny są na wyrównanym poziomie. Jeśli chce się wygrać do każdego rywala trzeba traktować z szacunkiem. Nie może być mowy o lekceważeniu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×