Konrad Wysocki: Graliśmy dobrą koszykówkę

PGE Turów Zgorzelec pokonał Zastal Zieloną Górę na ich własnym terenie jako pierwszy zespół w tym sezonie. Dzięki temu zwycięstwu przygraniczna drużyna opuściła dolną część tabeli, a duża w tym zasługa Konrada Wysockiego. Niemiec o polskich korzeniach zdobył bowiem w 13 punktów i miał sześć zbiórek, praktycznie nie popełniając żadnych błędów.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski

Pierwszą kwartę koszykarze PGE Turowa Zgorzelec w starciu z Zastalem Zielona Góra wygrali różnicą jednego oczka, tak samo zresztą jak drugą, trzecią i wreszcie czwartą. Każdorazowo więc podopieczni Jacka Winnickiego okazywali się nieznacznie lepsi od rywala, co ostatecznie złożyło się na czteropunktowe zwycięstwo 73:69. Dzięki temu zwycięstwu zgorzelczanie wyraźnie przesunęli się w tabeli, odbijając się od dna.

- To był w naszym wykonaniu naprawdę dobry mecz. Graliśmy skuteczną koszykówkę i myślę, że nieźle spisaliśmy się w defensywie, choć oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, które pozwoliły Zastalowi kilkukrotnie wracać do gry - mówił po czterdziestu minutach wyczerpującej walki Konrad Wysocki, kapitan PGE Turowa. Niemiecki skrzydłowy o polskich korzeniach i paszporcie jak zwykle zaprezentował bardzo solidny basket, okraszony kilkunastoma skutecznymi zagraniami po obu stronach parkietu.

Wysocki był niemalże nieomylny z gry (3/3 za dwa i 2/3 za trzy, a także 1/2 za jeden), notując 13 punktów, wymuszając dwa faule i rozdając dwie asysty, a także harował w defensywie - zebrał sześć piłek, miał dwa przechwyty i ostatecznie zanotował 20 oczek w klasyfikacji evaluation. - Nie lubię komentować swojej gry. Ja zawsze gram dla drużyny, koncentruję się na tym by dzięki moim cegiełkom Turów wygrywał kolejne mecze. Jestem kapitanem i czuję odpowiedzialność za wyniki - mówi Wysocki.

Przechodząc do samego meczu, niemiecko-polski koszykarz zanotował kilka bardzo udanych zagrań w samej końcówce, kiedy zupełnie niepilnowany trafił z dystansu, a następnie zdobył dwa cenne oczka spod kosza, pomimo, że w pewnym momencie kryło go dwóch przeciwników. Podobnie zresztą grała cała drużyna Turowa - raz po raz punktowali również David Jackson i Marko Brkić, a całą orkiestrą dobrze kierował Torey Thomas i ostatecznie zgorzelczanie okazali się pierwszym zespołem z całej gromady ligowców, który wyrwał Zastalowi zwycięstwo w jego własnej hali. Przedtem wyższość beniaminka musiały uznać takie ekipy jak Asseco Prokom czy Anwil.

Podopieczni trenera Winnickiego nie mieli by tak łatwego zadania, gdyby nie bardzo słaba postawa liderów Zastalu. O ile jednak słabą formę Chrisa Burgessa można zrozumieć (Amerykanin przeszedł w ostatnich dniach chorobę), o tyle zupełną bierność i pasywność Waltera Hodge’a już nie. Wysocki nie chciał jednak komentować tego typu kontekstu zwycięstwa swojej drużyny. - Pod koniec podjęliśmy parę dobrych decyzji w obronie i trafiliśmy nasze rzuty w ataku. Przeciwnicy jednakże też trafiali, dlatego do końca były emocje i nikt nie wiedział, co się stanie. Na szczęście to my okazaliśmy się lepsi - odpowiada Wysocki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×