Sukces o smaku goryczki - podsumowanie sezonu w wykonaniu Anwilu Włocławek
Anwil Włocławek przystępował więc do gry w górnej szóstce z piątego miejsca, mając tylko punkt straty do najlepszych: PGE Turowa Zgorzelec, Stelmetu Zielona Góra i Trefla Sopot. Jednocześnie, przystępował do gry w górnej szóstce mając w świadomości fakt, że w niczym nie przypomina już lękliwego tworu, jakim był na początku sezonu. I mając w świadomości fakt, że w lidze jest tylko jeden zespół, z którym jeszcze nie wygrał - Stelmet.
Los sprawił, że okazja do nadrobienia zaległości miała miejsce już w pierwszej kolejce fazy szóstek. "Rottweilerom" nie dawano większych szans, a nieliczni kibice wspominali coś o nawiązaniu walki z rywalem. To, co wydarzyło się w hali CRS, przejdzie jednak do annałów włocławskiej koszykówki jako jedno z najwyższych zwycięstw w historii. Anwil zdeklasował Stelmet aż 90:59, więc tytuł jakim posłużyła się wówczas oficjalna strona internetowa klubu, pisząc relację z meczu, był strzałem w dziesiątkę - "Z(m)ielona Góra i triumfujący Anwil".
- Ta porażka jest dla nas bardzo ciężka. Swoim zawodnikom powiedziałem w szatni jak się czuję, a jest mi wstyd za to spotkanie - powiedział po meczu trener zielonogórzan, Mihailo Uvalin. I choć dzisiaj rozpiera go duma, dumni są również we Włocławku. Nikomu w lidze nie udało się tak wyraźnie pokonać świeżo upieczonego mistrza Polski.
Historyczna detronizacja
Na półmetku fazy szóstek wydawało się, że Anwil ma szanse powalczyć o czołowe lokaty przed play-off, ale kilka wpadek ostatecznie oddelegowało włocławian na piąte miejsce i zabrało przewagę parkietu w ćwierćfinale i w ewentualnych kolejnych rundach.
To były jednak drobne detale, na które we Włocławku nie zwracano uwagi. Gdy w całej Polsce odliczano dni do rozpoczęcia play-off, na Kujawach rozprawiano tylko o tym, by wreszcie pokonać mistrza Polski i zdetronizować go po dziewięciu latach panowania w polskiej lidze. Nieistotnym szczegółem był fakt, że rywal podchodził do rywalizacji w wąskim, ledwie siedmioosobowym składzie. Zamiast tego przypominano sezon 2008/2009, w którym siódemka graczy Anwilu rywalizowała z czempionem w półfinale play-off.
- Mamy świadomość tego w jakim położeniu się znaleźliśmy i wiemy, o co gramy. Możemy przejść do historii i jako pierwsza drużyna pozbawić szans na obronę złotego medalu graczy Asseco Prokomu. Jesteśmy zmobilizowani i jeśli zagramy swoją koszykówkę, wygramy - zapowiadał przed meczami Seid Hajrić, by po czterech meczach konfrontacji unieść w górę ręce w geście zwycięstwa. Gdynianom siły starczyło by wyrwać tylko jeden mecz.