Sukces o smaku goryczki - podsumowanie sezonu w wykonaniu Anwilu Włocławek

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Górna szóstka i Z(m)ielona Góra - Zawsze można chcieć więcej, ale przecież jak obejmowałem Anwil to zespół był przedostatni w lidze, a teraz gramy w górnej szóstce. Nie ma sensu narzekać, bo zrobiliśmy bardzo dobry wynik - mówił tuż po zakończeniu sezonu zasadniczego trener Bogicević, który wygrał aż 14 z 18 spotkań od momentu, kiedy powierzono mu misję ratowania rozgrywek.

Anwil Włocławek przystępował więc do gry w górnej szóstce z piątego miejsca, mając tylko punkt straty do najlepszych: PGE Turowa Zgorzelec, Stelmetu Zielona Góra i Trefla Sopot. Jednocześnie, przystępował do gry w górnej szóstce mając w świadomości fakt, że w niczym nie przypomina już lękliwego tworu, jakim był na początku sezonu. I mając w świadomości fakt, że w lidze jest tylko jeden zespół, z którym jeszcze nie wygrał - Stelmet.

Los sprawił, że okazja do nadrobienia zaległości miała miejsce już w pierwszej kolejce fazy szóstek. "Rottweilerom" nie dawano większych szans, a nieliczni kibice wspominali coś o nawiązaniu walki z rywalem. To, co wydarzyło się w hali CRS, przejdzie jednak do annałów włocławskiej koszykówki jako jedno z najwyższych zwycięstw w historii. Anwil zdeklasował Stelmet aż 90:59, więc tytuł jakim posłużyła się wówczas oficjalna strona internetowa klubu, pisząc relację z meczu, był strzałem w dziesiątkę - "Z(m)ielona Góra i triumfujący Anwil".

- Ta porażka jest dla nas bardzo ciężka. Swoim zawodnikom powiedziałem w szatni jak się czuję, a jest mi wstyd za to spotkanie - powiedział po meczu trener zielonogórzan, Mihailo Uvalin. I choć dzisiaj rozpiera go duma, dumni są również we Włocławku. Nikomu w lidze nie udało się tak wyraźnie pokonać świeżo upieczonego mistrza Polski.

Stelmet zszokowany - Anwil wygrywa w Zielonej Górze 90:59 Stelmet zszokowany - Anwil wygrywa w Zielonej Górze 90:59

Historyczna detronizacja

Na półmetku fazy szóstek wydawało się, że Anwil ma szanse powalczyć o czołowe lokaty przed play-off, ale kilka wpadek ostatecznie oddelegowało włocławian na piąte miejsce i zabrało przewagę parkietu w ćwierćfinale i w ewentualnych kolejnych rundach.

To były jednak drobne detale, na które we Włocławku nie zwracano uwagi. Gdy w całej Polsce odliczano dni do rozpoczęcia play-off, na Kujawach rozprawiano tylko o tym, by wreszcie pokonać mistrza Polski i zdetronizować go po dziewięciu latach panowania w polskiej lidze. Nieistotnym szczegółem był fakt, że rywal podchodził do rywalizacji w wąskim, ledwie siedmioosobowym składzie. Zamiast tego przypominano sezon 2008/2009, w którym siódemka graczy Anwilu rywalizowała z czempionem w półfinale play-off.

- Mamy świadomość tego w jakim położeniu się znaleźliśmy i wiemy, o co gramy. Możemy przejść do historii i jako pierwsza drużyna pozbawić szans na obronę złotego medalu graczy Asseco Prokomu. Jesteśmy zmobilizowani i jeśli zagramy swoją koszykówkę, wygramy - zapowiadał przed meczami Seid Hajrić, by po czterech meczach konfrontacji unieść w górę ręce w geście zwycięstwa. Gdynianom siły starczyło by wyrwać tylko jeden mecz.

Anwil jako pierwszy zespół przerwał wieloletnią hegemonię mistrza znad morza i sam wykonał cel na sezon, jakim był awans do półfinału.
Asseco Prokom Gdynia potknął się o Anwil w ćwierćfinał i detronizacja stała się faktem Asseco Prokom Gdynia potknął się o Anwil w ćwierćfinał i detronizacja stała się faktem
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×