Deividas Dulkys: Sklejamy potłuczone szkło
W środowym spotkaniu Deividas Dulkys spędził na parkiecie aż 36 minut, nie grając jednak na swojej nominalnej pozycji. - Tego wymaga obecna sytuacja kadrowa. Nie ma co narzekać - mówi Litwin.
- To cenne zwycięstwo. Przy tak okrojonym składzie nie było nam łatwo, nie mieliśmy pełnej rotacji, ale jako zespół zagraliśmy skutecznie, choć w końcówce graliśmy już resztką sił. Mimo wszystko jednak chcieliśmy odbić się po tych dwóch ostatnich porażkach i to nam się udało - mówi Deividas Dulkys, rzucający Anwilu Włocławek po wygranej nad Asseco Gdynia w I rundzie Intermarche Basket Cup.
Włocławianie pokonali rywala 75:68, choć rozmiary ich zwycięstwa mogłyby być wyższe - pod koniec trzeciej kwarty, po celnej trójce Dulkysa, wyszli bowiem na prowadzenie 56:37 i nic nie zapowiadało nerwowej końcówki. Im bliżej było ostatniej syreny, tym zmęczenie coraz mocniej dawało się jednak koszykarzom Anwilu we znaki.
Litwin spędził na parkiecie 36 minut i w tym czasie zdobył 19 oczek. Niemalże całe spotkanie grał jako rozgrywający, wracając wspomnieniami do koszykówki juniorskiej. - To nie był wówczas profesjonalny basket. To było przed moim wylotem do USA. Wtedy rzeczywiście myślałem, że będę playmakerem, ale w Stanach trenerzy mnie przestawili - opowiada koszykarz.
Z postawy swojego zawodnika zadowolony jest trener, Milija Bogicević. - Kto gra na pozycji numer dwa, w przypadku sytuacji awaryjnych może grać na jedynce, ale pod jednym warunkiem - musi być graczem dobrze wyszkolonym wszechstronnie. I Deividas taki jest. Bardzo cieszę się z tego, że po meczu w Koszalinie, gdy musiał wziąć na siebie ciężar rozgrywania, nie podszedł do mnie i nie powiedział czegoś w stylu, że to nie jego gra, że nie jest rozgrywającym i że w następnym meczu chciałby spróbować zagrać inaczej - mówi Serb.