Świetny sezon dla klubu - wywiad z Patrikiem Audą, byłym skrzydłowym Polfarmexu Kutno

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Ten sezon był jednak dla ciebie momentami trudny. Mam na myśli kontuzję stopy, przez którą nie zagrałeś w kilku meczach.

- To rzeczywiście była bardzo przykra sytuacja. Nie brakowało mi wówczas wątpliwości, tym bardziej, że skutki urazu stopy odczuwałem jeszcze przez kilka tygodni później. Długo nie mogłem złapać właściwej formy i tym samym znaleźć sobie miejsca w zespole.

Obawiałeś się, że stracisz nie tylko minuty, ale również kontrakt?

- Były takie momenty zwątpienia. Na szczęście klub zachował się pięknie. Wszyscy trenerzy oraz pracownicy Polfarmexu wspierali mnie i pomagali w każdej sytuacji, np. jeździliśmy do bardzo wielu specjalistów, by maksymalnie szybko przyspieszyć powrót na parkiet. Pojechaliśmy nawet do odległego Szczecina, bo tam mógł przyjąć nas jakiś bardzo dobry fachowiec. To takie małe elementy, ale właśnie dzisiaj dzięki nim rozważam opcję pozostania w Kutnie na kolejny sezon.

Druga połowa sezonu była zdecydowanie lepsza w twoim wykonaniu, niż pierwsza. Wypunktuj proszę jakie czynniki miały wpływ na twój wybuch formy?

- Przede wszystkim zacząłem lepiej rozumieć koszykówkę europejską i w końcu, po kilku miesiącach, zaaklimatyzowałem się w nowym otoczeniu. Dodatkowo, po kontuzji nie było już śladu. Mogłem normalnie biegać, skakać, co z kolei przełożyło się na większe zaufanie i minuty ze strony Jarosława Krysiewicza. I to było tak naprawdę dla mnie najważniejsze - że trener nadal dostrzega we mnie ważne ogniwo zespołu i mi ufa. Grałem z większą pewnością siebie. Myślę, że te czynniki są najistotniejsze... Chociaż nie, jeszcze jedna rzecz: w drugiej części sezonu zdecydowanie lepiej rozumiałem się z moimi kolegami i nie mam tutaj na myśli tylko boiska, ale również poza nim. Można powiedzieć, że choć atmosfera w drużynie była bardzo dobra od początku sezonu, to jednak po kilku miesiącach zaczęliśmy być prawdziwą drużyną.

Co do zespołu... Trzeba jednak zauważyć, że ostatniego meczu sezonu nie zagraliście tak, jak wszyscy by oczekiwali.

- Niezbyt dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu. Wiem, że to może dziwnie brzmi, ale jednak popełniliśmy kilka błędów. Przede wszystkim, oczekiwaliśmy, że oni zagrają inaczej taktycznie. A tymczasem torunianie zagrali świetnie, dużo trafiali z dystansu, wykorzystali przewagę swojej hali. Mocno nas zaatakowali, a my gdzieś schowaliśmy się zupełnie... Rzeczywiście szkoda, że w ten sposób zakończyliśmy sezon.

Czy fakt, że pomimo zwycięstwa Polski Cukier Toruń nie awansował do play-off, bo swój mecz wygrał Trefl Sopot, w jakimś stopniu pomógł wam zaakceptować te okoliczności? W końcu nawet gdybyście wygrali w Toruniu, i tak nie byłoby awansu.

- Tak. Było nam łatwiej to zaakceptować. Gorzej byłoby, gdybyśmy przegrali i Trefl również by przegrał swój mecz. Wtedy okazałoby się, że to nasze spotkanie z Polskim Cukrem było kluczowe. A tak? Nic nie było w naszych rękach, wiedzieliśmy o tym przed meczem, sopocianie wykorzystali to, że wszystko zależało od nich i dzięki temu nam jest trochę łatwiej.

Jest jakiś szczegół z tego sezonu, który zapamiętasz na długo?

- Nasi kibice. Wow, ale to są niesamowici ludzie! Gdy fani ustawiają się w kolejce do kas od godziny 5 rano, choć kasy otwierane są o 9, tylko dlatego, żeby mieć pewność, że zobaczą następny mecz na żywo to... jest to naprawdę wyjątkowe.

Mateusz Bartosz: Czas pobyć z rodziną

Czy Patrik Auda zagra znów w Polfarmexie Kutno?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×