Sebastian Laydych zszedł z parkietu ostatni raz
I kontynuował. - Chciałem powiedzieć, że ja nie odchodzę. Nie będę już wspierał chłopaków jako zawodnik, ale jako fan będę na pewno pojawiał się na meczach rozgrywanych w Bydgoszczy i kibicował Astorii - dodał odchodzący na sportową emeryturę 30-latek. W swoim ostatnim w karierze meczu zagrał przez 7,5 minuty. Zdobył 4 punkty - wszystkie z linii rzutów wolnych. Koledzy wyraźnie szukali go na pozycjach obwodowych, aby kibice raz jeszcze mogli oklaskiwać go po celnej trójce, co było przecież jego główną cechą charakterystyczną. Ale żadna z jego prób nie znalazła drogi do kosza.
Zagrał do końca
Trener Konrad Kaźmierczyk nie zdjął go z parkietu przed końcem meczu. Laydych zagrał w nim do końca. To w momencie, w którym przebywał jeszcze na placu gry, zabrzmiała dla niego ostatnia syrena w zawodowej karierze i to przy okazałym zwycięstwie. Historia zatoczyła koło. Skrzydłowy debiutował bowiem w seniorskiej Astorii jako 18-latek w 2006 roku właśnie przeciwko Noteci.
Oddany bydgoskiemu klubowi, wygrał mu niejeden mecz. Przeszedł z nim wszystkie szczeble, przeżył wiele niezapomnianych chwil, jego karierze towarzyszyło sporo emocji z powodu osiąganych wyników - i awansów, i spadków. Jako że czarno-czerwoni na ostatnie sezony zakotwiczyli w I lidze (grają w niej z roczną przerwą od 2010 roku), był jedną z najważniejszych postaci przez te lata.
Ogółem na zapleczu PLK wystąpił w 168 meczach, zdobył 1521 punktów, co dało średnią 9 oczek na spotkanie. Z kolei jego firmowa broń, rzuty za trzy, wpadały w tym czasie ze skutecznością 30 proc.
Sebastian Laydych zagrał po raz ostatni.
— Dawid Siemieniecki (@daveedes) 22 października 2017
Na zdj. z prezesami Astorii oraz swoim wieloletnim trenerem, Maciejem Borkowskim.
fot. @STorzewski pic.twitter.com/OL2fQnE6PY