Marcin Gortat: Ogień prawie zgaszony

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Ktoś kiedyś powiedział: W trudnych chwilach zawsze zaglądałem na konto i od razu poprawiał mi się humor. Z panem też tak było?

Patrzę na to z wielu perspektyw. W koszykówkę zacząłem grać bardzo późno. Maciek Lampe w wieku 18 lat dostał się do NBA. Ja w wieku 18 lat dopiero zacząłem grać w kosza, a do NBA i tak się dostałem. Przetrwałem w tej lidze wiele lat. By tak się stało, musiałem wszystko nadrabiać. Moja zasada była prosta: trening to nie 90 procent. Mój każdy trening to było 110 procent. Idąc na siłownię, codziennie pchałem swoje maksy. Dlatego dziś mam zniszczone kolana, stawy, kręgosłup.

Kilka pierwszych lat w takim reżimie było udręką, niezwykłym wyzwaniem. Później stało się to moją normalnością. Gdy wychodzisz z takiego treningu, słaniasz się na nogach - masz za sobą 1,5 godziny siłowni, dwie godziny biegania z piłką, a czujesz się, jakbyś przebiegł potrójny maraton. Jesteś wypruty. Kiedyś byłem tak zniszczony, że jadąc do domu, zasnąłem na światłach. Stanąłem na czerwonym, momentalnie opadła mi głowa. Obudziły mnie klaksony aut. Zdarzało się, że siadałem na kanapie, kobieta stawiała mi na kolanach talerz z obiadem, a ja nie dawałem rady podnieść widelca do ust, bo głowa mi leciała i usypiałem.

Wychodzisz z takiego treningu. Jesteś rozbity, zadajesz sobie pytanie: po co ja to robię? Ale później wsiadasz do luksusowego samochodu, wymarzonego od najmłodszych lat. Jedziesz do pięknego domu. Otwierasz okno - jesteś na Florydzie. Stać cię na wszystko. Siedzisz w domu, chwytasz za telefon i odbierasz SMS-y od kolegów. A w nich, że w Polsce ciężko, że im się nie powodzi, narzekają na swoją sytuację. I ty narzekasz po treningu, gdy masz w życiu wszystko, co tylko sobie wymarzysz? Zarabiając 14 milionów dolarów rocznie nie masz prawa mieć złego dnia. Nie masz prawa! Nie waż się powiedzieć, że masz zły dzień! Bo chyba straciłeś kontakt z rzeczywistością i nie wiesz, jak ciężko mają ludzie w życiu.
 
To pięknie brzmi, ale każdy żyje w swoim świecie. Każdy ma swoje problemy.

Ostatnio miałem sytuację, w której zostałem sprowadzony na ziemię. Leciałem jednym samolotem z Tomkiem Gollobem. Mimo że mam w życiu wszystko, to wylądowałem jako inny człowiek. Muszę przyznać, że było to dla mnie ogromne emocjonalne doświadczenie i duża lekcja pokory. Przegadaliśmy połowę lotu o naszych karierach i o samym wypadku. Tomek Gollob odmienił moje życie. Pozwolił mi być osobą bardziej pokorną. Odwrócę trochę to, co mówiłem wcześniej: człowiek mało zarabia, mówi że nie jest zadowolony ze swojej sytuacji. Że nie może sobie na wiele pozwolić. Że nie podoba mu się to, nie podoba mu się tamto. Narzeka.

Jeśli twój problem to za mało pieniędzy, zmień to. Haruj więcej, wstawaj wcześniej, kładź się później. Jeśli uważasz, że masz za mało, to zapie...laj, żeby podpisać większy kontrakt. Jeśli uważasz, że sąsiad ma za dużo, to zapie...laj, żeby mieć więcej od niego. Przestań mu patrzeć na ręce. Podejdź, pogratuluj, że jest taki obrotny, a później sam się weź do roboty. Jeśli uważasz, że rząd, prezydent robią coś źle, to ty zmień coś pierwszy u siebie. Zapłać podatki na czas, nie przejeżdżaj na czerwonym świetle, nie wyrzucaj ogryzka na ulicę. A jak pies się załatwi na trawniku, to posprzątaj. Po prostu: najpierw zrób coś od siebie, a dopiero zacznij rozliczać z tego innych ludzi.
 
Wiele było momentów, w których spadał pan z nieba i rozbijał o ziemię?

Wiele razy frunąłem w górę - zaliczałem pięć znakomitych meczów - i nagle w szóstym pojawiał się kozak, który totalnie mnie ośmieszał. Sprowadzał na ziemię, jakbym wyskoczył z samolotu bez spadochronu. Media i eksperci mnie niszczyli, koledzy to samo. Wtedy pojawia się myśli: jesteś skończony. A to gówno prawda. To chwilowe. Musisz to przepracować, nabrać pokory. Wielokrotnie spadałem i się podnosiłem. Potknięcia mają też swoje plusy, bo nauczyły mnie, kto jest ze mną, a kto przeciwko mnie.

Zobacz także: Szymon Bartnicki: Jestem uzależniony od gry w zakładach bukmacherskich. Zanim popełnicie błędy, uczcie się na moich

Wiele razy ludzie mnie grzebali, nie mając pojęcia, jak wyglądała sytuacja z drugiej strony. Na przykład - afera z moim ojcem i pół-bratem, który powiedział, że się nie opiekuję tatą. Sprawy rodzinne zaczął prać w mediach. Po dwóch latach wygrałem w sądzie i musiał przepraszać. Ludzie wcześniej wydali już jednak werdykt. Niedawno sytuację o podobnym mechanizmie miałem w Los Angeles. Niby z trzema kobietami wsiadałem do samochodu i jechałem do hotelu. A to totalna bzdura. Nikt nie wiedział, że z tyłu w tym samym samochodzie siedziało dwóch innych facetów.

Prawda jest taka, że tych dwóch gości następnego dnia przyszło do mnie i błagało na kolanach, żebym nie wygadał, że te dziewczyny były z nimi. Obydwaj mają rodziny, dzieci. Gdybym powiedział prawdę, tego samego dnia mieliby papiery rozwodowe na stole. I ja, ocalając tyłki dwóm kumplom, bo byłem wtedy jedynym singlem, zebrałem niepochlebne opinie w mediach, które rozpisywały się o całej sytuacji. Rozlało się po kraju, że Gortat z trzema Afroamerykankami idzie do hotelu. Wszyscy, którzy to pisali, nie mieli pojęcia, jaka była prawda.

Był kiedyś taki moment, w którym zorientował się pan, że przez wszystko, co dzieje się wokół grania - imprezy, kumpli - poszedł pan w złym kierunku?

W sportowej karierze nigdy nie miałem takiego momentu. Wiedziałem, że żadna impreza, żadna kobieta, żaden kontrakt marketingowy - po prostu nikt i nic - nie może wpłynąć na moją formę sportową. Pod taką postawę dobierałem też sztab ludzi, który wokół mnie pracuje. Menedżerów, PR-owców, ekipę od social mediów, chłopaków działających w terenie. Zrozumieli, że w pewne kwestie nie mają prawa ingerować. Wiedzieli, kiedy nie mogli do mnie dzwonić. Gdy koniecznie musieli się ze mną skontaktować w dniu meczu, mogli co najwyżej pisać SMS. Wszystkie spotkania zawsze są dla mnie organizowane od 12 w górę. Od rana po prostu trenuję. Wszystko jest poukładane.
 
Widział pan wiele karier wysadzonych w powietrze przez imprezy?

Wiele karier padło przez rodziców i ich ego, niespełnione ambicje. Druga sprawa - imprezy. Trzecia -media.

Psychika nie wytrzymywała?

Nie wytrzymali presji. Idąc do NBA, miałem szczęście, że zawsze było dwóch-trzech bardziej cenionych chłopaków niż ja. Różnica między nami polegała na tym, że zawsze po cichu robiłem swoje, nigdy nie patrzyłem na innych. Sportowo byłem samolubem. Nie interesowało mnie, czy ktoś jest już na treningu i ćwiczy. A ich media niszczyły, bo pompowały balon ponad miarę, niewspółmiernie do klasy. Chłopak w wieku 18 lat idzie na imprezę, dziewczyny już go rozpoznają, ludzie gratulują. Wmawiają, że jest lepszy od Gortata, Lewandowskiego, Radwańskiej, a oni to łykają jak ciepłe bułki. Chłopaki na tym etapie nie mają zielonego pojęcia, jakie pułapki na nich czekają - nie tylko w sporcie, ale ogólnie, w życiu. Menedżerowie, agenci, pośrednicy, doradcy, inwestorzy. Ogrom ludzi i możliwych kłopotów. Mógłbym panu na przykład napisać kilkutomową książkę o agentach. Sam zwolniłem pięciu. Historie zdarzały się niebywałe.
 
Na przykład?

Pierwszy agent, z Polski. Wyjeżdżaliśmy za granicę na testy. Poprosiłem go o telefon, bo w moim nie było roamingu. Dałem znać dziewczynie, żeby pisała na komórkę agenta. Przez kilka dni dopytywałem:
- Napisała coś?
- Nie, nic - odpowiadał. Po czterech dniach mamy wracać, siedzimy na lotnisku. Widzę, że na telefon położony na stole przyszedł SMS. Spojrzałem, to jej numer! Kurde, to od niej!
- To od niej! - mówię.
- Gdzie tam! To nie od niej!
- Daj mi telefon.
- Nie, po co?
- Stary, daj mi telefon!
Wziąłem. Okazało się, że od czterech dni pod moim imieniem pisał z nią brudne rzeczy. Że spotkamy się na plaży i będziemy tam robić to albo tamto. Agent! Rozumie to pan?! Do dzisiaj jest aktywny na rynku! Wciąż działa. Nie podaję mu ręki.

Drugi dzwonił do mnie tylko wtedy, gdy miałem mu pieniądze wysłać. Ktoś załatwił zawodnikowi deal z wodą mineralną, jeszcze ktoś inny załatwił deal z Nike innemu kumplowi. Chłopak będący ze mną w drużynie, ale siedzący na ławce i nawet nie wchodzący na parkiet, ma podpisany kontrakt reklamowy za większe pieniądze. A ja - zawodnik pierwszej piątki, z super średnią, który otarł się o All-Star Game, lider zespołu - mam umowę na znacznie niższą kwotę.
- Jak to jest możliwe? Stary, jak to jest możliwe?!
- Wiesz, musisz jeszcze zrobić to i to, żeby mieć więcej.
- Stary! Co ty gadasz?! Przecież nawet ten gość ma więcej! A jest do zwolnienia i na wylocie z NBA!
Bum, do zwolnienia. Pojawił się kolejny agent, bum, na dzień dobry załatwił prawie dwa razy więcej.

Młodym zawodnikom mówię teraz: idź na spotkanie, niech trwa długo, nawet dwie godziny. Na samym początku opowiedz o swojej mamie, tacie, bracie. A za dwie godziny spytaj, czy pamięta imiona twoich rodziców. Bo agent sprzeda ci wszystko: będziesz grał tu, zarobisz tyle, będziesz jeździł tym, potem polecisz tam, będziesz na okładce tego. A ty powiedz: stary, jakie są imiona moich rodziców? Jeśli nie jest w stanie tego zapamiętać, to oznacza, że ma cię w dupie.

Na następnych stronach przeczytasz między innymi o dzieciństwie i relacjach z rodzicami, planach założenia własnej rodziny, specyfice małżeństw w NBA, Robercie Lewandowskim i respekcie do wojska. Napisz do autora wywiadu - pkapusta-magazyn@wp.pl.

Czy Marcin Gortat to według ciebie najlepszy, polski koszykarz w historii?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×