EBL. Michał Kolenda: Nie jestem w cieniu brata. Marzę o grze za granicą (wywiad)

Karol Wasiek
Karol Wasiek
I zaczęły się wędrówki od lekarza do lekarza...

I od diagnozy do diagnozy. Pamiętam, że przed sezonem otrzymałem informację: trzy tygodnie pauzy i będziesz mógł wrócić do gry. Wróciłem na pierwsze spotkanie sezonu z Polskim Cukrem. Zagrałem i po nim bóle znów się pojawiły. Od razu zostałem skierowany na rezonans. Wykazał, że obszar zapalenia jest jeszcze większy niż był wcześniej. Wtedy zaczęło się doszukiwanie problemu. Najbardziej ucierpiała moja głowa, bo nie wiadomo było jak mnie leczyć, co mi jest, a kolejne metody leczenia zawodziły.

Jaka diagnoza w końcu zapadła? Co panu dolegało?

Miałem zapalenie okostnej prawego piszczela z podejrzeniem pęknięcia. Udałem się na konsultację do doktora Jacka Jaroszewskiego w Poznaniu. Zapewniano mnie, że to jest wybitny specjalista, który wcześniej wyleczył wielu sportowców z podobnymi schorzeniami. To było dla mnie zielone światełko w tunelu. Pomyślałem, że w końcu dowiem się, co mi dolega.

Pojechałem z dużymi nadziejami, a wróciłem z niczym, bo usłyszałem to samo, co wcześniej, ale... ten lekarz zapisał mnie do fizjoterapeuty, który współpracuje z Legią Warszawa. Jeździłem do stolicy na zabiegi. On zdiagnozował moje ciało w kilku parametrach. Stwierdził, gdzie są moje największe mankamenty i jednocześnie pokazał różne ćwiczenia, które pomagały mi wzmacniać mięśnie, odpowiadające za to, że ten piszczel mógł być obciążony. Przy pomocy Tobiasza Grzybczaka i Patryka Biedy stworzyliśmy program z ćwiczeniami, który realizowałem przez kilka następnych tygodni.

I te ćwiczenia przyniosły efekt?

Tak. Do tego jeździłem na rowerku stacjonarnym i chodziłem na basen.

I znów zafunkcjonowało ulubione powiedzenie braci Kolenda: "po burzy przychodzi słońce".

Dokładnie. Często sobie to powtarzamy, że jak jest źle, to później będzie lepiej. Zła karta zawsze się odwróci.

Usłyszałem, że mimo utraty całego sezonu, i tak otrzymał pan zapytania z innych klubów. To musiało być chyba mocno budujące?

Szczerze? Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, bo przecież rok nie grałem i nikt nie wiedział, w jakiej będę formie. Cieszyłem się, że ludzie o mnie nie zapomnieli i widzieli we mnie gracza, który pomoże pomóc zespołowi.

Ale... ostatecznie został pan w Sopocie.

Kończył mi się kontrakt w Treflu i miałem prawo wyboru. Klub z Sopotu zapewniał, że mnie nie zostawi w trudnym momencie. I tak faktycznie się stało. Podpisałem nowy, dwuletni kontrakt.

Kontuzja to już przeszłość?

Tak. Zapomniałem już o urazie, ale te miesiące spędzone poza grą były bardzo pouczającą lekcją, z której wyciągnąłem ważne wnioski. Mocno się zmieniłem pod względem mentalnym, nauczyłem się cierpliwości. Doceniam to, że mogę grać w koszykówkę. Kiedyś często w moje poczynania wkradała się rutyna, nie chciało mi się robić pewnych rzeczy. Liczyłem, że same przyjdą, nawet bez większego wysiłku. Zrozumiałem, że myśląc w ten sposób nie zdziałam zbyt wiele. Teraz rzadko się frustruje, spokojniej podchodzę do różnych sytuacji życiowych i boiskowych. Nie denerwuję się na rzeczy, na które nie mam wpływu.

Michał Kolenda dobrze czuje się w roli "3&D", czyli rzut z dystansu i dobra gra w obronie?

Jestem osobą, która stara się jak najlepiej wykonywać pewne czynności, które zostały narzucone przez kogoś. W tym wypadku przez trenera Marcina Stefańskiego. On widzi mnie w takiej roli i ja staram się z tych obowiązków jak najlepiej wywiązać. Nie ukrywam, że lubię grać w defensywie i uprzykrzać życie rywalom. Mam dobre predyspozycje fizyczne i staram się z nich korzystać.

Pamiętam, że kilka lat temu trener Zoran Martić powiedział mi: "chcesz grać? to musisz mocno bronić. Nie obchodzi mnie, ile masz lat i jakie masz doświadczenie. Będę rozliczał cię z gry w obronie". To mi utkwiło w pamięci.

Nie będę jednak ukrywał, że chciałbym się dalej rozwijać i poszerzać wachlarz swoich możliwości na parkiecie. Nie tylko wywiązywać się z zadań obronnych, ale także dostać pewną odpowiedzialność w ataku. Pracuję na tym, aby być jak najbardziej wszechstronnym zawodnikiem.

To prawda, że w 2018 roku nie został pan wybrany w drafcie?

Tak... Ze względu na różne nieporozumienia nie zdążyłem się z niego wypisać. To nie jest dla mnie korzystne. Nie mogę już przystąpić do draftu, a poza tym moje szanse na work&outy w USA są bardzo mizerne. No cóż... to kolejna lekcja w życiu. Nie ma co do tego wracać.


Czytaj także:
Rolands Freimanis: Nigdzie się nie wybieram
Najpierw nowy prezes, później transfery. Polpharma walczy o utrzymanie

Czy Michał Kolenda w przyszłości zagra w reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×