Napisał wielką historię koszykówki - najważniejsze wydarzenia w karierze Kobe'ego Bryanta

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pięć tytułów mistrzowskich, dwa złote medale olimpijskie, 18 występów w Meczu Gwiazd, ale Kobe Bryant, to coś więcej niż pasmo sukcesów. To wielka część historii koszykówki.

W tym artykule dowiesz się o:

1
/ 8

Kobe trafił do ligi jako 13. zawodnik draftu w 1996 roku. Sięgnęli po niego Charlotte Hornets, choć kilka dni wcześniej 17-letni wówczas zawodnik zrobił wielkie wrażenie na generalnym menadżerze Los Angeles Lakers. Determinacja Jerry'ego Westa była tak duża, że 15 dni później oddał za Bryanta podstawowego środkowego - Vlade Divaca. KB również nie krył, że jego marzeniem jest przywdziać trykot Jeziorowców.

- Patrzyłem na tego dzieciaka, na jego umiejętności i nie mogłem uwierzyć, że siedział aż tak długo - wspomina tamten draft West. - Był wyjątkowy, więc nie mogłem uwierzyć, że nikt inny nie sięgnął po niego wcześniej.

W swoim debiucie Kobe zagrał tylko sześć minut i spudłował jeden rzut z gry. W tym samym sezonie, w play-offach 1997, spudłował cztery ważne próby w serii z Utah Jazz, czym zniweczył szanse Jeziorowców na awans do kolejnej rundy. Po powrocie do Los Angeles, Bryant od razu udał się na siłownie, gdzie ćwiczył do białego rana. W wywiadach niejednokrotnie podkreślał, że te wydarzenia miały ogromny wpływ na dalszy ciąg jego kariery.

2
/ 8

W latach 2000-2002 nastąpił okres dominacji Los Angeles Lakers na parkietach NBA przypieczętowany trzema kolejnymi tytułami mistrzowskimi. Do Miasta Aniołów trafił Shaquille O'Neal, który stworzył wraz z Bryantem duet nie do zatrzymania. W czwartym meczu finałów w 2000 roku, Kobe tylko w drugiej połowie rzucił 22 punkty przeciwko Indiana Pacers i poprowadził zespół do wygranej w dogrywce. W szóstym starciu zdobył 26 oczek, a kilka chwil później świętował pierwszy tytuł.

W dwóch kolejnych latach Lakers powtórzyli ten wyczyn, choć coraz częściej mówiło się o nieporozumieniach między Kobe'em a Shaqiem. W sezonie regularnym 2000/2001, Lakers zwyciężyli o 11 spotkań mniej niż rok wcześniej, ale w play-offach tylko raz doznali porażki. W play-offach 2002 rozegrali natomiast jedną z najlepszych serii w historii - przeciwko Sacramento Kings. Rozstrzygnęła się ona na korzyść Jeziorowców dopiero w dogrywce siódmego starcia, a Bryant zaaplikował rywalom aż 30 punktów. W finale New Jersey Nets nie postawili większego oporu i znów zespół z Kalifornii mógł świętować wielki triumf.

3
/ 8

Kolejnym niesamowitym momentem w karierze Bryanta był pamiętny mecz, w którym rzucił aż 81 punktów w rywalizacji z Toronto Raptors. Do dziś pozostaje to drugim najlepszym wynikiem w historii tej gry. W całym meczu lider Lakers oddał aż 46 rzutów, trafił 28 z nich, w tym aż siedem razy z dystansu i 18 na 20 z linii rzutów wolnych.

Kobe rzucał, piłka wpadała do kosza, publiczność szalała, a sam zawodnik miał ochotę na więcej i więcej. Jak sam przyznał później - choć wielu zawodników sądzi, że nie można zdobyć 80-90 punktów, on nigdy nie miał takich limitów w swojej głowie.

4
/ 8

Ale w tym 20-letnim związku Kobe'ego Bryanta i Los Angeles Lakers nie zawsze było kolorowo. W 2003 roku Bryant został oskarżony o molestowanie seksualne 19-letniej pracownicy hotelu. Zawodnik musiał zmierzyć się z wielką krytyką, która odbiła się na jego kontaktach ze sponsorami i sprzedaży koszulek z jego nazwiskiem. Ostatecznie jednak Jeziorowcy nie stracili zaufania do swojego podopiecznego, nagłówki wyblakły, a Kobe pozostał w zespole.

Najpoważniejszy kryzys nadszedł w lecie 2007 roku, kiedy po nieudanym sezonie zaczęto obarczać winą Bryanta za ostatnie niepowodzenia. Black Mamba domagając się wymiany mówił wówczas: - W tym momencie mogę grać nawet na Plutonie. Czy było blisko wielkiego transferu? Rzekomo Lakers mieli już dogadane szczegóły wymiany z Detroit Pistons, ale zawodnik zawetował transakcje, bo na jego liście na pierwszym miejscu znajdowali się Chicago Bulls. Pluton stracił status planety, do Los Angeles sprowadzony został Pau Gasol - Kobe pozostał na kolejne lata.

5
/ 8

W 2008 i w 2012 roku Kobe Bryant świętował swoje największe sukcesy z reprezentacją USA, która zarówno w Pekinie, jak i w Londynie sięgnęła po złote medale. Kluczowy był dla niego jednak powrót na szczyt w lidze NBA i to również udało się w tamtym okresie.

Głosy krytyków wypominały Bryantowi na każdym kroku, że nie potrafi zdobyć tytułu mistrzowskiego bez Shaquille'a O'Neala. W 2008 roku lider Lakers zdobył pierwszy i jedyny w swojej karierze tytuł MVP rozgrywek zasadniczych i przywrócił zespół do finałów NBA. Tam jednak lepsi okazali się Boston Celtics i przynajmniej na rok odłożyli sen Kobe'ego o czwartym mistrzostwie.

Co nie wydarzyło się wtedy, wydarzyło się rok później. Tym razem naprzeciw w finale stanęli koszykarze Orlando Magic, którzy w serii zdołali ugrać tylko jeden mecz. Kobe jako MVP finałów poprowadził Lakers do 15 mistrzostwa w historii organizacji. Rok później Lakers zrewanżowali się Celtics za porażkę sprzed dwóch lat, a Kobe założył swój piąty mistrzowski pierścień. Jak się później okazało - ostatni.

6
/ 8

Kto wie, jak potoczyłaby się kariera Kobe'ego, gdyby nie problemy zdrowotne, które dopadły go w 2013 roku. Lakers przystąpili do kampanii 2012/13 z Dwightem Howardem i Steve'em Nashem w składzie, a zarazem z wielkimi oczekiwaniami wobec drużyny, którą udało się stworzyć.

Zawodnikom nie udało się im sprostać. Lakers do samego końca bili się o udział w play-offach, a eksploatowany ponad miarę organizm Bryanta w końcu odmówił posłuszeństwa. Weteran zerwał ścięgno Achillesa i już tylko z boku mógł przyglądać się poczynaniom kolegów. W kolejnych rozgrywkach wrócił do gry, wcześniej podpisał nowy, dwuletni kontrakt w L.A., jednak problemy z kolanem powróciły i znów wymusiły długą przerwę. Pasmo urazów sprawiło, że KB24 w ciągu dwóch lat rozegrał łącznie zaledwie 40 spotkań.

7
/ 8

W styczniu 2015 roku Bryant nabawił się urazu ramienia i musiał poddać się operacji kończącej sezon. Weteran wrócił na parkiet w sezonie 2015/16, ale Lakers nie byli w stanie zapewnić mu składu, który mógłby walczyć o najwyższe cele. Co więcej, sporo mówiło się nawet, że Kobe powinien zmienić otoczenie i przenieść się tam, gdzie z miejsca dostanie możliwość walki o jeszcze jeden pierścień.

Górę wzięła jednak lojalność i pełne oddanie Jeziorowcom. - Słyszę głosy, że na tym etapie kariery powinienem poprosić o wymianę i grać dla zespołu z mistrzowskimi aspiracjami. Ale nie zamierzam tego robić, jestem bardzo lojalny wobec Lakers. Wierzę, że powinniśmy walczyć w tych trudnych czasach tak samo, jak walczyliśmy w dobrych. Moim obowiązkiem jest starać się, abyśmy stali się tak dobrzy, jak tylko możemy być - mówił wówczas.

Tym samym doszedł do wniosku, że już najwyższy czas się pożegnać. W listopadzie opublikował "list do koszykówki", w którym ogłosił i wytłumaczył swoją decyzję. Pisał wówczas:

Dałaś sześciolatkowi marzenie o Lakers i zawsze będę cię za to kochał. Nie mogę jednak dłużej kochać cię tak obsesyjnie. Ten sezon jest ostatnią rzeczą, jaką mogę ci dać. Moje serce zniesie łomot Mój umysł uniesie wysiłek jednak moje ciało wie, że czas się pożegnać

8
/ 8

Tym samym rozpoczął się pożegnalny tour Bryanta, który przyćmiewał fatalne wyniki osiągane przez Jeziorowców. 37-latek był efektownie żegnany we wszystkich halach, w których przyszło występować mu po raz ostatni. Jego dyspozycja na parkiecie pozostawiała wiele do życzenia, bo rzucał na najgorszej w karierze skuteczności z gry (35,8 proc.), ale fani chcieli go oglądać. Chcieli być świadkami jego ostatniego tańca.

13 kwietnia 2016 roku rozegrał swój ostatni mecz na parkietach NBA. Staples Center tej nocy odwdzięczyła mu się za wszystko, co dał jej w ciągu tych 20 lat. Legendy koszykówki, zawodnicy, z którymi przyszło grać mu na przestrzeni czasu, pożegnali go tak, jak powinno żegnać się wielkiego mistrza. A potem Black Mamba zrobił to raz jeszcze - rzucił niesamowite 60 punktów, poprowadził Lakers do wygranej nad Utah Jazz i pożegnał się tak, jak żegnać się powinien wielki mistrz.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
avatar
TylkoWłókniarz
14.04.2016
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Kończy się pewna era w NBA.Teraz Kobe niedługo Duncan,Garnett,Carter...jak ten czas szybko leci.