W tym artykule dowiesz się o:
Cztery lata jak... jeden dzień. Odejście nie było spokojne
28 maja 2013 roku Filip Matczak zagrał w finale PLK. To było drugie spotkanie w serii z PGE Turowem Zgorzelec. Zespół z Zielonej Góry zwyciężył 4:0, a młody zielonogórzanin cieszył się z pierwszego mistrzostwa.
Następnie opuścił klub. Musiał poszukać nowego pracodawcy, bo w Zielonej Górze nie było już dla niego miejsca. Mihailo Uvalin rzadko na niego stawiał, a poza tym działacze Stelmetu budowali zespół pod zmagania w Eurolidze. W okresie letnim zakontraktowano m.in. Zamojskiego, Cela, Robinsona czy Eyengę.
Matczak przeniósł się do Asseco Gdynia, choć wcześniej popadł w konflikt z Januszem Jasińskim. Chodziło o kwestie kontraktowe. Obie strony spotkały się na sali sądowej. Sprawę wygrał koszykarz. Wydawało się, że Matczak do macierzystego klubu nie wróci za czasów Jasińskiego, ale ostatecznie życie napisało inny scenariusz.
- Kłopoty pojawiły się wtedy, gdy chodziło o pieniądze. Tam de facto mieliśmy kilka tematów, ale mamy już je za sobą. Podszedłem do tego bardzo pragmatycznie, w długiej rozmowie telefonicznej z Filipem wszystko sobie wyjaśniliśmy - tłumaczy Jasiński.
Gra w Asseco Gdynia strzałem w dziesiątkę
Latem 2013 roku Matczak trafił do Asseco Gdynia, które wtedy przechodziło transformację. Odejście Ryszarda Krauze sprawiło, że klub musiał przemodelować swoje funkcjonowanie. Postanowiono odważniej postawić na młodzież, która wsparta doświadczonymi zawodnikami (Seweryn, Dmitriew, Szczotka) miała walczyć o udział w play-off.
I to się udało. Drużyna pod skrzydłami Davida Dedka dwukrotnie osiągnęła pierwszą "ósemkę". Matczak zbierał doświadczenie, z roku na rok stawał się coraz ważniejszą postacią. Nie bał się brać na siebie odpowiedzialności. Robił to jednak z głową, krok po kroku.
Kiedyś siłował rzuty, forsował grę pod siebie - za bardzo patrzył na swoje statystyki. Teraz potrafi to wszystko wyważyć. Liczy się dla niego interes drużyny, a nie własne statystyki.
Lata gry w Asseco z bardziej doświadczonymi kolegami zrobiły swoje. Frasunkiewicz od kilku lat powtarza, że jest fanem Matczaka. Pomagał mu, inspirował, udzielał wskazówek. - On jest tytanem pracy. Świetny przykład dla innych młodych koszykarzy - wspomina trener Asseco Gdynia.
ZOBACZ WIDEO: Siedziała w więzieniu, poniżała rywalki. Teraz zmierzy się z polską mistrzynią
Matczak w Gdyni stał się wzorem dla młodszych kolegów, którzy dopiero uczą się gry w PLK. Konopatzki, Jankowski, Żołnierewicz, Ponitka mają iść jego drogą: wypromować się w Asseco Gdyni, a następnie trafić do silniejszych klubów, w których będą błyszczeć. Korzyść z ich gry ma także czerpać reprezentacja Polski.
Stelmet BC próbował już w wakacje
Już w okresie letnim władze Stelmetu BC poważnie myślały o ściągnięciu Filipa Matczaka. W Chinach podczas zgrupowania reprezentacji Polski "B" Artur Gronek odbył nawet rozmowę z zawodnikiem na temat powrotu do Zielonej Góry.
Mistrz Polski poszedł za ciosem i zaproponował Asseco Gdynia kwotę 100 tysięcy złotych (nieoficjalne informacje) za wykup kontraktu zawodnika. Strony nie doszły jednak do porozumienia.
- Pierwsze pomysły o powrocie Filipa pojawiły się już przed tym sezonem, gdy budowaliśmy z trenerem skład. Niestety, w tamtym okresie Filip był pod kontraktem z Asseco, miał tam ważną rolę i droga do finalizacji pomysłu była zamknięta - podkreśla Jasiński.
Na początku marca władze Stelmetu BC wróciły do tematu. - Wyszło spontanicznie - wspomina właściciel klubu. Tym razem udało się wypracować porozumienie.
Na tym transferze zyskali wszyscy: Asseco wypromowało koszykarza do zespołu mistrza Polski (klub zyskał także finansowo), Stelmet BC pozyskał solidnego Polaka do rotacji na kilka lat, z kolei dla Matczaka to kolejny krok w karierze.
- Ten transfer mnie nie zaskoczył, ponieważ Filip w ostatnich latach zrobił mega duży postęp pod względem sportowym i przyszedł czas na kolejne wyzwania - zauważa Frasunkiewicz.
Głośny powrót. Idol na lata?
Wszystko działo się w błyskawicznym tempie. Jeszcze w środę Matczak był w Gdyni - żegnał się z kolegami, pakował się, by nad ranem w czwartek zjawić się w Zielonej Górze. Konferencja prasowa, pierwsze treningi i już w sobotę debiut. Na meczu z AZS-em Koszalin w hali "CRS" pojawiło się ponad trzy tysiące kibiców. Wielu przyszło "na Matczaka". Chcieli zobaczyć, jak zielonogórzan będzie sobie radził na parkiecie.
Fani gorąco go przywitali. Były okrzyki, okolicznościowy transparent na trybunach. Lekko stremowany koszykarz w debiucie zdobył trzy punkty. Trener Gronek pochwalił go za występ. - Myślę, że najważniejsze w jego występie było to, że mądrze grał. Nie spanikował, podszedł do spotkania z zimną głową po powrocie do Zielonej Góry po czterech latach. Grał dla zespołu to, czego tak naprawdę od niego oczekujemy, szczególnie w tym sezonie - mówił opiekun Stelmetu BC.
Władze klubu liczą na to, że jego pozycja w zespole będzie rosła z każdym rokiem. Janusz Jasiński wierzy, że Matczak będzie w przyszłości ikoną zielonogórskiego zespołu. - Myślę, że podpisanie umowy z Matczakiem jest jednym z milowych kroków w rozwoju koszykówki - nie tylko w Zielonej Górze, ale także w regionie - podkreśla Jasiński.
- Myślę, że jego transfer jest dobrą drogą dla młodych koszykarzy. Przetarł szlak innym, pokazał, że warto ciężko pracować. W Asseco zrobił ogromne postępy, był wybijająca się postacią, teraz przyszedł czas na Stelmet BC. To tutaj ma teraz stopniowo przejmować pałeczkę i prowadzić drużynę ze swojego miasta do zwycięstw - zauważa Łukasz Koszarek, kapitan zielonogórskiej drużyny.