W tym artykule dowiesz się o:
Aaron Broussard jak profesor
To kluczowy zawodnik Anwilu Włocławek w tej serii. Amerykanin rozgrywa doskonałą partię i jak na razie jest nie do powstrzymania. Rozgrywający w czwartkowym spotkaniu na parkiecie spędził 21 minut, zdobywając w tym czasie aż 25 punktów (11/17 z gry), cztery zbiórki i trzy asysty. Broussard gra jak profesor, wykorzystuje swoje atuty nad rywalami: wzrost, siłę i dynamikę. Zdecydowaną większość punktów zdobywa w strefie podkoszowej. Tę umiejętność posiadł w pierwszym roku gry w Europie. Na Islandii trenerzy wykorzystywali go jako... silnego skrzydłowego.
- W meczach w Gdyni nie mieliśmy z nim problemów. We Włocławku skończył kilka akcji, złapał pewność siebie i z pewnego poziomu nie schodził. Mam trochę do siebie pretensji, bo w niektórych akcjach zagrałem za miękko przeciwko niemu w obronie - mówi Krzysztof Szubarga, kapitan Arki Gdynia.
Kosmiczny Florence
Arce nie pomógł genialny James Florence, który w czwartek zdobył aż 38 punktów, wykorzystując 8 z 16 rzutów zza łuku. Amerykanin dwoił się i troił, od początku był nie do zatrzymania. Grał skutecznie i żadne pułapki defensywne Anwilu nie były go w stanie zatrzymać. Warto odnotować, że koszykarz miał serię 20 punktów na przełomie pierwszej i drugiej połowy, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 59:46. Jego partnerzy nie zdobyli punktów przez prawie 13 minut! Florence po meczu przyznał, że to nie było wszystko na co go stać. W kolejnym starciu zobaczymy wersję "Jamesa Florence'a 10/10"
ZOBACZ WIDEO Ebi Smolarek o mistrzostwie Polski dla Piasta. "Nie zaskoczyło mnie to. Cały sezon grali świetnie"
Legenda klubu na trybunach
Czwartkowe spotkanie z trybun oglądał Andrzej Pluta, legenda włocławskiego klubu. Przed meczem serdecznie przywitał się m.in. z Szymonem Szewczykiem i Michałem Ignerskim. - Czeka nas świetny mecz z dużą dozą emocji - mówił przed kamerami Polsatu były wieloletni reprezentant Polski, który w 2003 roku zdobył mistrzostwo z Anwilem. Pluta nie mylił się. To było najlepsze spotkanie w tej serii. To był prawdziwy rollercoaster. Arka prowadziła już różnicą 13 punktów, ale Anwil nie poddał się i ruszył do ataku. Mistrzom Polski udało się nawet zbudować 10-punktową przewagę, ale Arka nie zwiesiła głów i zdołała wrócić do meczu (84:83). O wygranej decydowały ostatnie akcje. W nich więcej spokoju i zimnej głowy zachowali włocławianie, którzy triumfowali 90:85.
Jakub Garbacz wyciągnięty z hangaru
W pierwszych trzech meczach Jakub Garbacz zagrał łącznie... niecałe trzy minuty (141 sekund, 19 i 10). Wydawało się, że trener Przemysław Frasunkiewicz nie skorzysta z jego usług w tej serii, tymczasem koszykarz wyskoczył jak królik z kapelusza w czwartym spotkaniu. Zagrał 18 minut, zdobywając 7 punktów (3/5 z gry). Występ Polaka został zapamiętany głównie poprzez znakomitą akcję pod koniec trzeciej kwarty:
Garbacz ściął z piłką z rogu boiska i wysoko pofrunął nad koszem. Rosjanin Walerij Lichodiej mógł jedynie faulować. Komentatorzy Polsatu: Adam Romański i Tomasz Jankowski aż krzyknęli z zachwytu! - Trzymany w hangarze lotnik Jakub. Co za wsad! - mówił ten pierwszy.
Nerwowo na konferencji
Swojej irytacji przebiegiem spotkania nie ukrywał trener Przemysław Frasunkiewicz, który nie przebierał w słowach na pomeczowej konferencji prasowej. - Nie wiem, co mam powiedzieć. Może też dam jakiś wywiad, że cała Polska widziała albo coś w tym stylu i jakąś presję wrzucę na kogoś? Może to zadziała? - tak swoją wypowiedź zaczął trener Arki Gdynia, który tym samym nawiązał do słów Igora Milicicia po pierwszym spotkaniu tych drużyn w Gdyni.
Dziennikarze dopytywali Frasunkiewicza, czy w swojej wypowiedzi miał na myśli decyzje sędziowskie w trakcie spotkania. Odpowiedział wprost: - Nie powiedziałem nic o sędziach. Powiedziałem jedynie, że trener Milicić już przed tą serią mówił w wywiadach, że gramy fizycznie i tak dalej, i tak dalej. A na boisku wszystko widać. Możemy jedynie parę wywiadów dać - rzucił ironicznie na koniec.
Dalszych rozmów nie było. Nastroje przed decydującym meczem w gdyńskim obozie są bojowe. Nikt już nie pamięta o tym, co wydarzyło się we Włocławku. Liczy się jedynie spotkanie numer pięć. Na tym swoją uwagę koncentrują trenerzy i zawodnicy Arki, lidera Energa Basket Ligi po rundzie zasadniczej.
Piąte, decydujące spotkanie rozegrane zostanie w niedzielę - gospodarzem będzie Arka Gdynia. Początek meczu zaplanowano na godzinę 20:00. Spodziewany jest komplet publiczności. W finale Energa Basket Ligi czeka już Polski Cukier Toruń.