W tym artykule dowiesz się o:
- Zmieniła się na pewno na przestrzeni lat. Bardzo się wyrównała. Spowodowane jest to faktem, że nie ma takich gwiazd, jakie były kiedyś. I dzisiaj to jest inna liga w sensie jakości właśnie tych gwiazd - mówił nam parę dni temu trener Mirosław Orczyk.
Jako największą gwiazdę minionego sezonu wskazał Bec Allen z Arki Gdynia. - To ona robiła największą różnicę w tej lidze- skwitował szkoleniowiec AZS-u Uniwersytet Gdański.
Trudno z obiema tezami się nie zgodzić. Trudno bowiem już szukać w składach polskich zespołów gwiazdy prosto z WNBA, a jeszcze parę sezonów temu była to "normalka" w klubach z Gdyni, Krakowa czy Polkowic. My wybraliśmy osiem najlepszych zawodniczek na przestrzeni ostatniej dekady.
Jej wszechstronność sprawiła, że od 2012 roku jest niezwykle ważną postacią Seattle Storm w lidze WNBA. W Polsce sieci zarzucili na nią włodarze CCC Polkowice i decyzji swojej nie pożałowali.
Clark w sezonie 2017/2018 poprowadziła "Pomarańczowe" do złotego medalu. Doświadczona zawodniczka do perfekcji potrafiła wykorzystywać swoje warunki fizyczne, bo jak na zawodniczkę potrafiącą grać na pozycjach rozgrywającej czy rzucającej ma 180 centymetrów.
Zakontraktowanie amerykańskiej rozgrywającej w Krakowie było strzałem w dziesiątkę. "Typowa jedynka", która przede wszystkim myślała o kreowaniu gry swojego zespołu.
Niesamowicie napędzała tempo gry, a asystami dzieliła niczym święty Mikołaj prezenty 6 grudnia. W efekcie kierowana przez nią Wisła Can-Pack sięgnęła po dwa mistrzostwa Polski.
Kariera Vandersloot potoczyła się kapitalnie. Jest niesamowicie cenioną koszykarką w WNBA, gdzie od 2011 roku reprezentuje Chicago Sky. W Europie z kolei jej doskonały przegląd pola i ball handlig zaprowadził ją aż do Jekaterynburgu i najbogatszej ekipy w Europie - UMMC.
Spędziła w CCC Polkowice sezon 2012/2013. Wtedy była na starcie swojej wielkiej kariery. Przyjechała do Polski i "pozamiatała" ją prowadząc "Pomarańczowe" do podwójnej korony.
Potem były już sukces za sukcesem i wielkie kontrakty w Rosji. Sięgnęła też dwukrotnie po mistrzostwo świata z reprezentacją USA (2014, 2018), w 2016 roku uznana została za MVP ligi WNBA, a w 2017 cieszyła się z triumfu w Eurolidze.
Teraz jest już zdecydowanie poza zasięgiem finansowym polskich klubów.
Stworzyła tak w Wiśle Can-Pack, jak i Chicago Sky, kapitalny duet zawodniczek obwodowych z Caourtney Vandersloot. Uzupełniały się perfekcyjnie.
Quigley potrafiła seryjnie trafiać, a wypracowanie sobie pozycji przychodziło jej z dziecinną łatwością. Doskonale ułożona ręka pozwoliła jej m.in. wygrywać konkursy rzutów za trzy punkty przy okazji Meczu Gwiazd WNBA.
Doskonałe dwa sezony w Krakowie i coraz pewniejsza pozycja w WNBA sprawiły, że podobnie jak inne największe gwiazdy po wypromowaniu się w naszej lidze odeszły do najbogatszych (Fenerbahce Stambuł).
Zakontraktowanie tej koszykarki przez drużynę z Krakowa było czymś w rodzaju efektu WOW. To prawie tak, jakby w klubie Energa Basket Ligi zagrał ktoś pokroju Shaquille'a O'Neala.
To koszykarka z absolutnego światowego topu. Na parkiecie potrafiła wszystko - trafiała z półdystansu czy dystansu, grała świetnie tyłem do kosza i niema w pojedynkę potrafiła zabezpieczyć całą "deskę".
Nie była jednak zawodniczką "łatwą", co finalnie miało duży wpływ na to, że Wisła Can-Pack z nią w składzie nie osiągnęła za dużo, a w finałowej batalii o złoty medal przegrała z CCC Polkowice 0:4.
Leworęczna snajperka w Polsce pojawiła się już w sezonie 2007/2008. Dołączyła do zespołu z Gdyni, gdzie cieszyła się z mistrzostwa Polski. Potem występowała też w Wiśle Can-Pack Kraków, a potem miała jeszcze epizod w CCC Polkowice.
Zdecydowanie najlepiej spisywała się w ekipie z Gdyni - wtedy była w niesamowitym gazie. Kapitalna w ofensywie, bardzo solidna w defensywie. Potem - z wiekiem - zmieniła nieco swój styl gry, jednak nadal była bardzo wartościową zawodniczką.
Gdy dołączała do "Białej Gwiazdy" miała status wielkiej gwiazdy. Perfekcyjnie ułożona ręka na dystansie i solidna gra tyłem do kosza. Powell w Krakowie pokazała swój cały wachlarz możliwości pomagając Wiśle Can-Pack zdobyć dwa mistrzostwa Polski.
To właśnie pod Wawelem rozegrała tak naprawdę swoje ostatnie najlepsze sezony. I dobrze, że ówczesny trener Jose Ignacio Hernandez postanowił sprowadzić ją do Krakowa.
Australijka była największą gwiazdą minionego sezonu, więc klamrą spinamy nasze zestawienie i na koniec zostawiliśmy Erin Phillips. Koszykarka o sercu wojownika rządziła na polskich parkietach przez lata.
Była ważną postacią Indiany Fever czy Phoenix Mercury w WNBA. Reprezentacji Australii nie można sobie było wyobrazić bez niej. W naszym kraju spędziła cztery lata - sięgnęła po trzy tytuły mistrza i jeden wicemistrza Polski.
Phillips swoją zadziornością i wolą walki zaskarbiła sobie miłość fanów najpierw Lotosu PKO BP Gdynia, potem Wisły Can-Pack Kraków.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Piotr Małachowski był w Wuhan przed wybuchem epidemii! Opowiedział o swoich przeżyciach