Chciałam zniknąć
Instagram / Alicja Rogozińska / Fot. Andrzej Kopejko

– W środku czułam zimno. Wypadały mi włosy. Nieustannie myślałam, jak się skrzywdzić. Krzyczałam do mamy: "Chcesz mnie oddać do psychiatryka?!". Opowiadam o chorobie, żeby pomóc innym – mówi reprezentantka Polski w koszykówce, Alicja Rogozińska.

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

W lipcu 2022 dwudziestoletnia zawodniczka Enea AZS Politechniki Poznań brała udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Od wielu lat jest powoływana do juniorskich drużyn biało-czerwonych. Na łamach WP SportoweFakty po raz pierwszy mówi publicznie o swoich zaburzeniach psychicznych. 

– Walczyłam ponad trzy lata. Najpierw była anoreksja, potem depresja. W lustrze widziałam wystające kości, a głowa powtarzała: jesteś za gruba. Okaleczałam się na brzuchu i nogach, żeby nie czuć psychicznego bólu. Powinniśmy częściej uświadamiać młodym zawodnikom, jak ważne jest zdrowie psychiczne – opowiada Rogozińska.

Dariusz Faron, WP SportoweFakty: Kiedy to się zaczęło? 

Alicja Rogozińska, młodzieżowa reprezentantka Polski w koszykówce: W wieku 15 lat pierwszy raz usłyszałam, że fajnie byłoby, gdybym trochę schudła. Trenerzy młodzieżowej reprezentacji wytłumaczyli mi, że to walka nie o wygląd, tylko zdrowie. Chodziło o zrzucenie maksymalnie pięciu kilogramów w ciągu siedmiu miesięcy, by kolana były mniej obciążone. Czułam wsparcie szkoleniowców. Wysłali mi specjalną dietę. Powtarzali, żebym nie przesadzała i nie schudła za dużo. 

W takim razie na czym polegał problem?  

Miałam też trenerów klubowych. Zaznaczam, że moje kłopoty nie zaczęły się w AZS-ie w Poznaniu tylko wcześniej. Jeden z szkoleniowców zaczął mnie szykanować. "Jesteś gruba!", "niedługo będziesz ważyć tyle co ja!", "wkrótce nie będziesz w ogóle biegać". Na treningu nieustannie pytał, czy coś z tym robię, bo "nadal jestem tak samo gruba i muszę zapieprzać najbardziej ze wszystkich". Nie chcę podawać jego nazwiska, bo nie chodzi teraz o wskazywanie palcem. Uważam jednak, że znęcał się nade mną psychicznie. Niemal każdy jego komentarz dotyczył mojej wagi. "Powinnaś schudnąć co najmniej 10 kilogramów". Rzucał takie teksty przy wszystkich. Parę razy schodziłam z boiska z płaczem. Coraz mocniej trenowałam, coraz mniej jadłam. Przegapiłam moment, w którym przekroczyłam granicę. 

Co przez to rozumiesz? 

Zaczęło mi się podobać, że chudnę. Nakręcałam się. Chciałam udowodnić trenerowi, że mogę być jeszcze szczuplejsza. Bałam się cokolwiek zjeść. Śniadanie: kilka łyżek owsianki na wodzie i jabłko. Obiad: surówka albo zupa krem. Kolacja: wafel ryżowy. Przyjmowałam dobowo od 900 do 1300 kalorii, tyle co czterolatek. A trenowałam dwa razy dziennie. Z rozmiaru 38 spadłam do 32. Było mnie coraz mniej. Dosłownie znikałam. 

Jak reagowali bliscy? 

Odsunęłam się od rodziny i znajomych. Zamykałam się w swoim świecie. Opuszczałam lekcje i treningi, coraz rzadziej podnosiłam się z łóżka. Mama, tata i brat bardzo się bali. Mówili, że muszę jeść, ale nie chciałam tego słuchać. Pamiętam taką scenę: śniadanie przy stole. Mama przynosi kanapki, a ja zaczynam płakać. Krzyczę, że ich nie ruszę, bo nie wiem, ile mają kalorii. Bardzo skrzywdziłam swoją rodzinę. Jestem wdzięczna bliskim, że przetrwali ten okres.

W jaki sposób ich krzywdziłaś? 

Wiele razy widziałam, jak mama płacze, a tata i brat się zamartwiają. Kiedy radzili, bym poszukała pomocy u lekarza, wybuchały kłótnie. Wolałam, żeby myśleli, że jestem chamska, złośliwa, beznadziejna. Byle tylko zostawili w spokoju mnie i moje kalorie. Byłam wobec mamy bardzo niesprawiedliwa. 

- Zamierzasz mnie wysłać do psychiatryka?! 

- Po prostu nie chcę usłyszeć, że na treningu zemdlałaś. 

Odbierałam jej słowa jako atak. Powiedziałam mamie bardzo wiele słów, których żałuję do dziś. Po kłótniach miałam wyrzuty sumienia.

"Przepraszam, że musisz wychowywać taką córkę jak ja. Że musisz się ze mną męczyć. Lepiej by było, gdybym nie istniała".

Myślałam, że najlepiej byłoby zamieszkać samej w jakiejś klitce i z niej nie wychodzić. To były tysiące łez i setki kłótni z najbliższymi. Wiele razy chciałam się poddać.
Alicja Rogozińska w meczu młodzieżowej reprezentacji Polski (fot. Newspix / Grzegorz Radtke). Alicja Rogozińska w meczu młodzieżowej reprezentacji Polski (fot. Newspix / Grzegorz Radtke).


Choroba postępowała? 

Tak. Schudłam osiemnaście kilogramów, ważyłam 47 kg. Niestety organizm coraz bardziej odmawiał posłuszeństwa. 

Jak się to objawiało? 

Przestałam odczuwać głód, mogłam nie jeść cały dzień. Nieustannie było mi zimno. Wypadały mi włosy. W lustrze nie mogłam na siebie patrzeć. Widać mi było wszystkie kości, a w głowie słyszałam: "jesteś za gruba". Brzydziłam się siebie. Nie miałam myśli samobójczych, ale się okaleczałam. Ból fizyczny sprawiał, że nie czułam psychicznego. Na chwilę pojawiała się ulga. A potem przychodziły wyrzuty sumienia i pytania: "dlaczego to sobie robisz?". Czasem myślałam, że zasłużyłam na karę. Po treningu nie szłam z dziewczynami pod prysznic, żeby niczego nie zauważyły. Miałam też inne sposoby – cięłam się w miejscach niewidocznych, na przykład na brzuchu albo górnych partiach nóg. A jeśli już ktoś zauważył, mówiłam, że się skaleczyłam albo oparzyłam. Żałuję. Jednocześnie nauczyłam się dzięki temu, jak ważne jest zdrowie psychiczne.

No właśnie - anoreksja należy do grupy zaburzeń psychicznych. 

Tak i chciałabym, aby to wybrzmiało w naszej rozmowie. Choruje przede wszystkim głowa, a nie ciało. Wymyśliłam, że będę się karać brakiem jedzenia. Źle zagrałam? Nie jem. Opuściłam trening? Nie jem. Nieustannie myślałam, jak zrobić sobie krzywdę. Miałam też napady charakterystyczne dla bulimii. Objadałam się, a potem biegłam do łazienki i przez dwie godziny wymiotowałam. To też był rodzaj kary, którą wobec siebie stosowałam. W końcu wpadłam w depresję, miałam ataki paniki. Wychodziłam na halę, ale nie chciałam przebywać między ludźmi. Zaczynałam się trząść i płakać. Moje poczucie własnej wartości spadło do zera. Nie żyłam, tylko egzystowałam. Nie było żadnej radości. Myślałam: idę na trening tylko dlatego, że muszę. 

Ktoś cię zmuszał? 

Sama to sobie wmawiałam. Nie miałam żadnej presji ze strony rodziców czy trenerów z wyjątkiem tego, który przekonywał, że jestem za gruba. Pewnie szybko o tym zapomniał, a tymczasem domino ruszyło. Spadałam coraz niżej. Nie pozwalałam sobie na żaden błąd. Chudnięcie miało być drogą do sportowego sukcesu. 

W którym momencie zrozumiałaś, że potrzebujesz pomocy? 

Powiedziałam trenerowi Grzegorzowi Zielińskiemu z Poznania, że rzucam koszykówkę, bo nic ze mnie nie będzie. Przyjechał ze mną porozmawiać. Spojrzał na mnie jako zawodniczkę, ale przede wszystkim zobaczył we mnie człowieka. "Koszykówka ma ci sprawiać radość. Powinnaś grać tylko dlatego, że to kochasz. A nie dlatego, że boisz się o przyszłość. Nieważne, czy będziesz kiedyś koszykarką, panią dietetyk, czy kimś innym". Nie oceniał mnie, tylko zrozumiał. Przekonał, bym skorzystała z pomocy psychiatry. Chodziłam już wtedy do psychologa, ale problem był zbyt duży. Lekarz zdiagnozował anoreksję, depresję i napady paniki. Włączył farmakologię. 

Jak funkcjonowałaś w drużynie, skoro czasem nie mogłaś podnieść się z łóżka? 

Dziewczyny z szatni wiedziały, że mam problem. Nie potępiały mnie. Bardzo się martwiły, ale nie pozwalałam sobie pomóc. Przez chorobę rozgrywałam słabsze sezony, a mimo to trener Zieliński we mnie wierzył. Miał do mnie niesamowitą cierpliwość, bo rozumiał, że jestem chora. Nieraz opuszczałam treningi. Trener wiedział, że to nie przez lenistwo, tylko głowę, która dosłownie nie pozwala mi wyjść z pokoju. W pewnym momencie zabronił mi przyjazdu na kadrę. Powiedział, że nie jestem w stanie funkcjonować na zgrupowaniu przez dwa miesiące. I miał rację. Jestem mu bardzo wdzięczna.
Zrozumiałam, że chodzi nie o wagę, tylko o moje zdrowie. Walczyłam ponad trzy lata - mówi koszykarka (fot. archiwum prywatne Alicji Rogozińskiej). Zrozumiałam, że chodzi nie o wagę, tylko o moje zdrowie. Walczyłam ponad trzy lata - mówi koszykarka (fot. archiwum prywatne Alicji Rogozińskiej).


Jak wyglądała walka o powrót do zdrowia? 

Początkowo nie byłam w stanie nic jeść. Chciałam, lecz bardzo bolał mnie żołądek. Czułam, jak w środku coś mnie rozrywa. Doszło do tego, że zwijałam się z bólu. Pojechałam na SOR, gdzie zdiagnozowano nerwicę żołądka. Znów okazało się, że to nie z brzuchem mam problem, tylko z głową. USG nic nie wykazało. 

Jaki był wtedy twój stan psychiczny?  

Nie radziłam sobie z błahymi rzeczami. Kiedyś znajomy oglądał moje stare zdjęcia i rzucił: "naprawdę byłaś kiedyś taka gruba?". Od razu zakończyłam rozmowę. Ta osoba chciała zażartować, ale dla mnie było to niebezpieczne. Droga do bycia zdrowym jest bardzo wyboista. Musiałam sobie uświadomić, że chodzi nie o wygląd, tylko o coś znacznie ważniejszego. W czasie choroby nie miałam miesiączki przez 1,5 roku.

Dlaczego, z perspektywy czasu, tak trudno było ci zaakceptować, że jesteś chora?

Nie chciałam iść do psychologa, bo ciągle panuje w Polsce przekonanie, że to lekarz dla "wariatów". Już wiem, że można się do niego zgłaszać z różnymi problemami. Zaburzenia odżywiania w sporcie są powszechne. Powinniśmy jeszcze głośniej mówić, że sportowcy potrzebują specjalistów od głowy. Mierzą się z dużą presją, mają spore oczekiwania wobec siebie. W reprezentacji Polski jest pani psycholog. Jej obecność bardzo mi pomagała podczas turniejów. Inna sprawa, że niestety zgłaszamy się do psychologów, gdy problem jest już bardzo duży. Powinniśmy się decydować na to wcześniej. Gdy widzę dziś na Instagramie modelki promujące bardzo chude ciała i pozytywne komentarze dziewczynek, wręcz dzieci, jest to dla mnie po prostu straszne. Wiem, przez co mogą przechodzić. 

W twoim przypadku anoreksja i depresja to już przeszłość? 

Od roku jestem zdrowa. Przebyłam długą i trudną drogę, walczyłam ponad trzy lata. Ale było warto. Dzisiaj potrafię cieszyć się z tego, co mam. Wyjść czasem ze znajomymi na kawę i ciastko. I nie boję się dolać do tej kawy mleka. A koszykówka znowu sprawia mi radość. Jednocześnie anoreksja to choroba, która siedzi z tyłu głowy. Trzeba cały czas mocno pracować, żeby nie wróciła. 

A gdybyś zaraz usłyszała od kogoś, że masz problem z wagą? 

Odpowiedziałabym, że to moja sprawa. Najważniejsze, bym to ja się czuła dobrze w swoim ciele. Ludzie powinni uważać na słowa, bo nawet coś, co uważamy za nic nieznaczące zdanie, może kogoś zranić. A mówienie nastolatce, że "ma zapieprzać, bo jest gruba", to po prostu szykanowanie. 

Co powiedziałabyś dziś 15-letniej Alicji Rogozińskiej? 

Jeśli ktoś stwierdzi, że jesteś bezwartościowa, nie słuchaj go. Ta osoba ma swoje kompleksy i chce je wyleczyć, obrażając cię. Nie bój się specjalistów – dietetyków, psychologów czy psychiatrów. Oni wskażą ci lepsze sposoby niż głodówki czy liczenie każdej jednej kalorii. 

Po prostu o siebie zadbaj, Ala. Nikt inny nie zrobi tego za ciebie. 

*** 

Gdzie szukać pomocy?

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 116 123 lub 22 484 88 01. Listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz też TUTAJ.

Chcesz skontaktować się z autorem? Napisz! dariusz.faron@grupawp.pl 

Komentarze (5)
  • megilub1 Zgłoś komentarz
    powinna podać nazwisko tego trenera, który ją wpędził w chorobę...powinni go odsunać od pracy
    • Fredrik Nil Zgłoś komentarz
      Propaganda niemiecka tak gebels w 30 latach wam pral muzgi
      • BlazejB Zgłoś komentarz
        Nie chodzi o to, żeby być chudym. Chodzi o to żeby być smukłym. Lubię szczerych ludzi i dlatego wybiorę się w przyszłości pooglądać najwyższą ligę koszykówki kobiet. Już
        Czytaj całość
        widziałem, że Bydgoszcz i Toruń dobrze grają, kiedyś też kibicowałem Polkowicom, chyba że coś pomyliłem.
        • Klementynka82 Zgłoś komentarz
          Bardzo dobry, poruszający wywiad. Gratuluję wyjścia z choroby. I siły, by się z nią zmierzyć. Cieszę się, że są osoby, które nie boją się otwarcie mówić o takich problemach.
          Czytaj całość
          Wszystkiego dobrego. Pozdrawiam
          Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
          ×