Ogromne emocje przeżyła po półfinale MŚ w lekkoatletyce Anna Kiełbasińska. Polka zajęła w swojej serii trzecie miejsce z czasem 50,65 s i musiała czekać, czy jej wynik da jej awans do wymarzonego finału w Eugene.
Na szczęście tak właśnie będzie. Gdy po ostatnim biegu półfinałowym dotarło do niej, że właśnie osiągnęła największy indywidualny sukces w karierze, sprinterka nie mogła powstrzymać łez. Kamery pokazały jej głośny okrzyk radości i ogromną radość, którą dzieliła ze swoją treningową partnerką, Holenderką Lieke Klaver.
Po chwili Kiełbasińska, po której oczach nadal płynęły łzy szczęścia, stanęła przed kamerą TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: Komentator oszalał, gdy to zobaczył. Ta reakcja to prawdziwe złoto
- Brak mi słów... - przyznała Polka, którą awans do finału kosztował ogromnie dużo wysiłku. Dziennikarz Michał Chmielewski ujawnił, że zawodniczka przez wiele minut leżała półprzytomna z wycieńczenia.
- Był to dla mnie strasznie ciężki bieg. Pogoda jest wykańczająca, zresztą nadal mam zdrętwiałą całą twarz i ciężko mi nawet teraz mówić. Ale śmieję się, że ja jestem jak kot, bo tak "umieram" na treningach średnio dwa razy w tygodniu - uśmiechała się.
- Ale jestem przeszczęśliwa, poświęciłam wszystko, żeby to zrobić. To mój 18 sezon w karierze i właśnie po to to wszystko było.
Finał biegu kobiet na 400 metrów odbędzie się w nocy z piątku na sobotę polskiego czasu, o godz. 4:15.
- Wyjdę na finał z satysfakcją i spokojem. Mam jeden dzień, żeby się wyciszyć i powalczyć. Bo sam awans nie oznacza, że to dla mnie koniec!
W półfinale odpadła niestety inna nasza reprezentantka, Natalia Kaczmarek, która w swoim biegu była piąta (WIĘCEJ TUTAJ).
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty