Majewski wspomina wizyty w kraju, gdzie ludzie rodzą się milionerami. "Butelka mocnego alkoholu kosztuje tysiąc złotych"

- Wielu ludzi sądzi, że Katar to raj, a to tak naprawdę potwornie nudne miejsce, w którym trudno wytrzymać więcej niż kilka dni - mówi Tomasz Majewski, dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą. Wiceprezes PZLA w Dosze był kilkanaście razy.

Mateusz Puka
Mateusz Puka
Tomasz Majewski WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Tomasz Majewski
W czasach swojej kariery zawodniczej regularnie odwiedzał stolicę Kataru przy okazji zawodów Diamentowej Ligi czy mistrzostw świata, a oprócz tego był tam także trzykrotnie na zimowych zgrupowaniach. Czasu spędzonego w tym miejscu nie wspomina jednak zbyt dobrze i zadaje kłam powszechnej opinii o tym kraju.

- Jeździliśmy tam na zgrupowania, bo mieliśmy gwarancję dobrej pogody. Mała to jednak pociecha, skoro na powietrzu można trenować jedynie z samego rana albo po zmroku. W trakcie dnia panują gigantyczne upały, około 40 stopni Celsjusza, i lepiej wtedy nie opuszczać hotelu. Jeśli chodzi o obóz przygotowawczy, to znakomite miejsce, bo zależało nam jedynie na treningu i odpoczynku. Gdy chcieliśmy coś zwiedzić, okazało się, że po jednym dniu mieliśmy zaliczone niemal wszystkie atrakcje - dodaje wybitny sportowiec, a teraz działacz.

Majewskiemu w pamięci utkwił choćby monumentalny gmach Muzeum Narodowego Kataru stylizowany na różę pustyni. Problem jednak w tym, że w przepięknym budynku eksponatów związanych z historią tego kraju jest tyle, co w jednej czy dwóch salach tradycyjnego polskiego muzeum. Katar ma krótką historię, a mieszkańcy tego kraju nawet nie próbują ukryć, że ich największym atutem jest ropa i gigantyczne pieniądze. Niezbyt udana była także wycieczka na wydmy położone około 40 kilometrów od Dohy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?

"To nawet nie jest pustynia"

- Wyjechaliśmy z miasta i okazało się, że krajobraz stanowią albo zupełne pustkowia, albo ciągnące się kilometrami rafinerie. Turystów zabiera się na te wydmy, by zrobili sobie zdjęcia, a potem wraca się do Dohy, bo poza tym miastem w Katarze nie ma nic szczególnie interesującego. Zresztą nawet w mieście atrakcji jest tyle, że na obejście ich wszystkich wystarczy jeden dzień. Myślę, że kibice piłkarscy mocno się zdziwią - dodaje Tomasz Majewski, który oczywiście docenia architekturę i monumentalne wieżowce, ale oczekuje od miasta czegoś więcej.

Ciekawostką turystyczną Dohy jest choćby metro, które do tej pory nie znalazło uznania wśród mieszkańców - którzy wolą poruszać się samochodami, ale za to jest bardzo cenione przez turystów. Katarczykom do wybudowania dotychczasowych 76 kilometrów torów, podzielonych na trzy trasy i 40 stacji, wystarczyło zaledwie siedem lat. Prace budowlane zaczęły się bowiem w połowie 2013 roku, a inauguracyjny przejazd zorganizowano już w maju 2019 roku. Czwarta, która będzie prowadziła aż na lotnisko Hamad, ma zostać udostępniona w 2027 roku.

Większość czasu turyści w Katarze spędzają w luksusowych hotelach, ale tylko w kilku z nich można znaleźć bary. Alkohol jest zakazany w Katarze i choć wyjątek zrobiono dla hoteli, to i tak z tej możliwości korzystają tylko nieliczne ośrodki. Niewielka to strata, bo alkohol jest tak drogi, że stać na niego tylko najbardziej majętnych gości.

Butelka alkoholu tylko dla najbogatszych

- Do dziś pamiętam, że butelka mocnego alkoholu kosztowała tam około tysiąca złotych, a piwo można było kupić po sto złotych. Nie ma także możliwości przewiezienia swoich "napojów", bo po opuszczeniu samolotu wszystkie bagaże są jeszcze raz prześwietlane i jeśli okaże się, że ktoś ma w bagażu podręcznym choćby małą buteleczkę alkoholu, to natychmiast jest ona konfiskowana. Na miejscu trzeba sobie radzić w inny sposób - dodaje Majewski.

Upały nie będą jednak największym problemem kibiców w listopadowym mundialu. Na  stadionach pod krzesełkami zainstalowano bowiem klimatyzację, a dzięki niej podczas oglądania zawodów od dołu można poczuć delikatny wiaterek o temperaturze około 25 stopni. Ten system doskonale sprawdził się już podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dosze w 2019 roku.

Choć rodowitych Katarczyków jest na półwyspie tylko nieco ponad 300 tysięcy, to dość łatwo odróżnić ich od reszty ze względu na charakterystyczne stroje.

- Katarczycy rodzą się milionerami, więc z natury są bardzo leniwi. Mam wrażenie, że organizacja tych wszystkich imprez sportowych, poza promocją Kataru, ma pobudzić mieszkańców tego kraju do jakiejkolwiek aktywności. Spora część z nich ma problemy z nadwagą, a jedyne spacery urządzają sobie po gigantycznych centrach handlowych - dodaje Majewski.

Czytaj więcej:
"Pudzian" ogłosił, kiedy wraca
Neymar wchodzi w politykę

Wszystkie mecze obejrzysz na TVP 1 w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×