[b]
Z Budapesztu - Tomasz Skrzypczyński[/b]
Piotr Lisek nie przywiezie medalu z mistrzostw świata w Budapeszcie. Polak zakończył konkurs skoku o tyczce na dziewiątym miejscu, jednak w finale postawił wszystko na jedną kartę. Nie interesowało go 5-6 miejsce, ale walka o podium.
Dlatego po strąceniu w pierwszej próbie 5,85 m, postanowił przenieść poprzeczkę na 5,90 m. Niestety, nie udało się.
- Czy jestem niezadowolony? Nie! Zaryzykowałem, 5,85 m nie dawało tutaj medalu. Starałem się jak mogłem, przekładałem wysokości - nie udało się. Nawet gdybym skoczył 5,85 m, to i tak byłbym na dalszym miejscu, nie na podium, więc i tak byłoby gadanie, że na co i po co - uśmiechał się trzykrotny medalista MŚ.
Nasz lekkoatleta ujawnił, że już niedługo wprowadzi duże zmiany w swoim życiu, które wszyscy zauważą. O co chodzi?
ZOBACZ WIDEO: Ludzie Królowej #7. Nikola Horowska ozłocona. "Przeżywałam w tym roku trudne chwile"
- Chcę wprowadzić pewne zmiany. Znów robić trochę szalone rzeczy, odmłodzić się, pokazywać się wam z takiej strony jak wcześniej. Choć wiem, na pewno będzie wiele głosów, że mi odbiło. Trzeba coś wymyśleć, by bawić się tym sportem jeszcze bardziej - zdradził.
Czy Lisek miał na myśli inne metody treningowe? - Nie tylko, zobaczymy. Ale to na to dobry moment.
31-latek przekazał też, że jeszcze przez kilka dobrych lat będzie się pokazywał na skoczniach.
- Już nie mam nic do stracenia. Nie zamierzam kończyć kariery, chcę skakać do igrzysk olimpijskich. Nie w Paryżu, ale w Los Angeles. Co na to żona? Haha, dobrze się uzupełniamy, zawsze mnie wspiera. O to nie musicie się martwić - zakończył.