Choć nie udało się jej pobić rekordu Polski, Pia Skrzyszowska była przeszczęśliwa po finale Halowych Mistrzostw Świata w Glasgow. 22-latka zdobyła brązowy medal w biegu na 60 metrów przez płotki i po swoim sukcesie płakała ze szczęścia. Mało osób wiedziało, że ostatnie dni przed imprezą były dla niej bardzo pechowe.
Płotkarka wyznała, że podczas zajęć na siłowni na jej palec u stopy spadł ważący 10 kilogramów talerz. Do tego doszła alergia, a już podczas HMŚ miała problemy z kostką. Na dodatek po nieudanym (jej zdaniem) występie na mityngu w Madrycie przyszedł mentalny kryzys, pojawiło się zniechęcenie i łzy smutku.
Wtedy jednak do akcji wkroczył Jarosław - jej tata i trener. Co zrobił, że jego córka znowu uwierzyła w siebie? Co mówi Pia Skrzyszowska o swojej reakcji po finale? Jakie ma plany na sezon letni i co chce zrobić na igrzyskach olimpijskich?
Po powrocie z Glasgow płotkarka stanęła przed dziennikarzami i ujawniła kulisy swojego sukcesu.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Ujawniłaś po finale, że ostatnie dni przed mistrzostwami były dla ciebie niezwykle trudne. Co takiego powiedział ci twój tata, że złapałaś na bieżni taki luz i zaczęłaś biegać najszybciej w sezonie?
Pia Skrzyszowska: Udowadniał mi, że na treningu wszystko jest dobrze, że wierzy we mnie, żebym powalczyła, nie odpuszczała. W sumie mówił mi to, co zawsze, tylko pięć razy więcej, bo chyba o tym na chwilę zapomniałam. Z tatą dużo rozmawiamy, nawet o głupotach. Mamy swoje żarty, dobrze się rozumiemy. Jak jesteśmy razem, to nie mówimy tylko o sporcie. To pomaga.
Czy to największy sukces w twojej karierze?
Jest to mój trzeci seniorski medal, ale pierwszy na mistrzostwach świata i to fantastyczne uczucie. Na mistrzostwach Europy w Monachium sukces był niespodziewany. Tutaj smakuje inaczej, było to bardziej świadome. Jest to chyba najlepsze wspomnienie w mojej karierze.
Pamiętasz w ogóle ten finał i wszystko, co działo się później?
Pamiętam więcej niż w Monachium. Tam zupełnie nie pamiętałam, co się działo po wyjściu na bieżnię. Tutaj wiem, ale chcę to sobie obejrzeć jeszcze raz, żeby ponownie przeżyć te emocje.
Ten medal to znak dla mnie i mojego taty, że idziemy w dobrą stronę. Osiągnęliśmy to, co zakładaliśmy. Po trudnych i dużych oczekiwaniach zrobiliśmy to w odpowiednim momencie.
Czy po finale widzieliśmy największą radość w twojej karierze?
Haha, chyba tak. Rzeczywiście, cieszyłam się chyba najbardziej ze wszystkich, mocniej nawet od złotej medalistki. Faktycznie, skakałam z radości wysoko, po prostu tego nie kontrolowałam.
Wciąż mówisz jednak, że jest trochę do poprawy. Jakie elementy będziecie chcieli ulepszyć przed sezonem letnim?
Na pewno wyjście z bloków, bo w finale coś było z tym nie tak. Muszę złapać więcej luzu i popracować nad zejściem nogi zakrocznej. To są detale, jest co poprawiać, ale nie martwcie się.
Jak duży wpływ będą miały wyniki z hali na bieganie 100 metrów przez płotki?
Przygotowując się do sezonu halowego trenujemy pod sezon letni, pod 100 m przez płotki. Robimy wytrzymałość i ma to potem przełożenie. Widać, że z każdym płotkiem się rozkręcam, to bardzo dobry prognostyk przed latem. Będę mogła dłużej utrzymywać rytm, biegać lepiej, a tempo na końcu nie będzie mi spadało.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: auć, boli od samego patrzenia!
Jakie masz plany na lato? Imprez nie zabraknie: są mistrzostwa Europy, potem mistrzostwa Polski, a później najważniejsza impreza, czyli igrzyska olimpijskie w Paryżu.
Na pewno chciałabym obronić tytuł mistrzyni Europy i być w finale na igrzyskach. Żeby to zrobić, trzeba będzie biegać poniżej 12,50 s, ale ten wynik mnie nie przeraża. Dążymy nawet do 12,40 s i szybciej. Rekord Polski (12,36 s - przyp. red)? Na lato nic nie chcę zapowiadać, oczywiście chciałabym się do tego zbliżyć. Nie widzę u siebie limitów. Gdybym je miała, to bym nie trenowała.
Planujesz występ w maju na mistrzostwach świata sztafet?
Nie jestem pewna. Pokazałam w Glasgow, że bieg przez płotki stoi u mnie na wysokim poziomie i chyba na tej konkurencji już będziemy się skupiać. Dużo jest tych startów, a czasu wcale nie ma tak dużo.
A co, jeśli sztafeta upomni się o Pię Skrzyszowską?
Ja bardzo lubię biegać sztafetę, mam z niej dobre wspomnienia, jednak choćby na igrzyskach olimpijskich program jest bardzo intensywny i może to po prostu okazać się niemożliwe. Biegi sztafetowe i moje płotki są chyba jednego dnia, więc tu jest problem. Więc nie wiem, poza tym od dwóch lat nie biegałam płaskiego dystansu.
Na obozach trenujesz wspólnie z Holenderkami. Jak dużo daje ci podglądanie tak znakomitych sprinterek jak choćby Femke Bol?
Femke jest wzorem do naśladowania, ona robi wszystko idealnie. Oczywiście nie można kopiować innych, ale jest inspiracją, wzorem i przede wszystkim świetną dziewczyną. Od Nadine Visser też się mogę wiele nauczyć. Trenowanie z nimi jest bardzo motywujące i nawzajem sobie kibicujemy.
Bardzo mi szkoda Nadine, że potknęła się na płotku w półfinale i odpadła, ale w finale i tak wszystko zależało ode mnie. Ona była bardzo w wysokiej formie, mamy takie same rekordy sezonu. Kibicuję jej, trenujemy razem, ale po prostu to ja dobrze pobiegłam.
Na obozie była też z nami Sara Lavin i gdy zobaczyłam po finale, że jestem trzecia, to właśnie jej skoczyłam w ramiona. Pisała mi, że cieszyła się, że mogłyśmy razem to przeżyć. Uważam, że jest między nami wszystkimi taka mała przyjaźń.
Jak często będziemy ciebie oglądać na mityngach w sezonie letnim?
Będę startować mniej niż rok temu. Chciałabym brać udział w zawodach Diamentowej Ligi, jednak do igrzysk olimpijskich 100 metrów przez płotki rzadko będzie w programie. Pojawi się dopiero po igrzyskach. Mam już rozpiskę, ale tym zajmuje się trener. Teraz czeka mnie odpoczynek, a za trzy tygodnie obóz w RPA. Wydaje mi się, że sezon mogę zacząć na Diamentowej Lidze w Doha.
Jak ważny jest dla ciebie odpoczynek mentalny po tak wymagającym i pełnym emocji sezonie?
Jesteśmy długo w tak mocnym rygorze, dbania o dietę, sen, suplementację, że odrzucenie tego na bok choć na chwilę jest oczyszczające. Potem można ze spokojem i wolną głową wrócić do dyscypliny. Mój cheat meal? Teraz mam ochotę tylko na słodycze, czekoladę, coś niezdrowego, czego dawno nie jadłam.
notował: Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty