Żal i gorzkie słowa w polskiej sztafecie. "To niesprawiedliwe"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Na zdjęciu: polska sztafeta mieszana 4x400 m
PAP / Na zdjęciu: polska sztafeta mieszana 4x400 m
zdjęcie autora artykułu

- To jakieś fatum albo ktoś nad tym czuwa... - mówił zniesmaczony Karol Zalewski. Sprinter narzekał na rozstawienie torów na finał sztafety mieszanej 4x400 m na ME w Rzymie. W finale Polacy zajęli siódme miejsce.

W tym artykule dowiesz się o:

Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Siódme miejsce w finale mistrzostw Europy nie zadowoliło polskiej sztafety mieszanej. Karol Zalewski, Marika Popowicz-Drapała, Maksymilian Szwed i Aleksandra Formella nie mieli szczęśliwych min gdy stanęli przed dziennikarzami.

Choć poziom finału okazał się bardzo wysoki (3:11,03 s nie dało medalu), to nasi sprinterzy oczekiwali znacznie lepszego rezultatu niż 3:15,32 s. Finiszowali ostatni, jednak awansowali o jedno miejsce po dyskwalifikacji Francji.

Biało-Czerwoni stracili już na pierwszej zmianie, gdy do rywali trochę dystansu stracił Karol Zalewski. I potem już trzeba było gonić i przekazywać pałeczkę w tłoku, co zawsze jest ryzykowne i grozi utratą cennych sekund

ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"

- Co się stało? Nic się nie stało. Ciężko biegać sprinty po drugim torze, a z moim zdrowiem jest wszystko w porządku - przekonywał Zalewski, który na początku sezonu zmagał się z kontuzją. Doświadczony sprinter nie rozumie, dlaczego musiał zacząć bieg na najgorszym, wewnętrznym torze.

- Dla mnie to dziwna sytuacja, że dostajemy znowu najgorszy tor. To trochę niesprawiedliwe, na ostatnich mistrzostwach też tak było. To albo fatum, albo ktoś nad tym czuwa... - wyznał z przymrużeniem oka mistrz olimpijski z Tokio.

- Starałam się biec na maksa. Jako drużyna na pewno zawiedliśmy samych siebie, liczyliśmy na więcej. Trzeba było wykonać swoją pracę, ale młodzi dziś dostali "po garach" jeśli chodzi o zmiany z tyłu. To była niezła szkoła życia w tym kotle, bo był tam niezły młyn - komentowała z kolei Marika Popowicz-Drapała.

Najmłodszy w składzie, 20-letni Szwed przyznał, że odczuł walkę z rywalami w strefie zmian. Przy przekazywaniu pałeczki do Formelii doszło do zamieszania i Polak musiał to robić za plecami jednego z rywali.

- Trochę mnie "przykwasiło" w końcówce, na dodatek przy przekazaniu pałeczki Oli zablokowały mnie dwie osoby. Byłem tym zupełnie zaskoczony i zdezorientowany, musiałem na szybko wymyślić co zrobić, żeby w ogóle przekazać pałeczkę. Jestem zaskoczony ogólną agresją, nie uważam jednak że to coś złego, ale zostałem prawie wypchnięty przez jednego z rywali - komentował.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty