Z Rzymu Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Tego nie spodziewał się nikt. No prawie nikt, bo Michał Haratyk przyznał, że dla niego zdobycie brązowego medalu mistrzostw Europy w Rzymie nie jest niespodzianką. Polski kulomiot, choć wszedł do finału z 10. wynikiem, uzyskał najlepszy rezultat w sezonie (20,94 m) i zdobył sensacyjny krążek dla Polski.
- A co mnie bukmacherzy obchodzą? - odpowiedział na stwierdzenie, że według bukmacherów nie był przewidywany do miejsca w finale. Haratyk zapewniał, że był w Rzymie gotowy na przekroczenie granicy 21 metrów, co było jego celem.
- Gdzieś tam wiedziałem, że nie trzeba będzie pchać ekstremalnie daleko. Wiedziałem, że mogę pchnąć nawet 21 metrów. Dwa lata już tyle nie pchnąłem, teraz było blisko. Może to dobry prognostyk na sezon - mówił rekordzista Polski.
ZOBACZ WIDEO: Zachwyty nad urodą Joanny Jóźwik. "Moje osiągnięcia są sprawą drugorzędną?"
Jaki był przepis na sukces i żeby uzyskać najlepszy rezultat już w pierwszej próbie?
- Nie myślałem o tym, żeby wejść w konkurs takim pchnięciem. Wszedłem do koła i pomyślałem, że można spróbować. Dziś się wszystko udało, trochę szczęścia i poleciało. A nerwy? Były od pierwszej kolejki. W końcówce byłem też zmęczony, bo tempo zrobiło się bardzo szybkie, trzy kolejki w 15 minut - przyznał Haratyk.
Wynik 20,94 m to dla Polaka najlepszy od lutego 2023 roku (21,10 m).
- Jak się przygotowywałem do tego startu? Wczoraj nigdzie nie wychodziłem, na dodatek nie mogłem spać, może trzy godziny i to nad ranem. Przespałem się chwilę po obiedzie i to wszystko - ujawnił kulomiot.
Dla Haratyka to trzeci medal ME na otwartym stadionie w karierze. W 2016 roku był drugi, dwa lata później zdobył złoto.