Co wnikliwi widzowie mogli zobaczyć, że na stroju polskiej gwiazdy było w niedzielę sporo krwi. Dopiero po wyścigu okazało się, że jeszcze kilkanaście minut wcześniej Polka była opatrywana przez lekarzy.
- Tym razem na rozgrzewce były dosłownie pot, krew i łzy. Ustawiając sobie blok startowy z całej siły wbiłam sobie kolec w palec. Poczułam taki ból, że byłam przekonana, że przebiłam sobie palec na wylot. Nigdy w życiu nie widziałam tak mocno tryskającej krwi z palca. Krew była dosłownie wszędzie. Zresztą do teraz nie mam czucia w tym palcu. Teraz się z tego śmieję i uważam, że to mnie pobudziło do dobrego startu. Początkowo wyglądało to jednak bardzo poważnie i potrzebna była pomoc lekarzy. Nie brałam jednak pod uwagę wycofania się z wyścigu, bo mogłabym być cała we krwi, a i tak pewnie bym wystartowała - przyznała po swoim starcie Pia Skrzyszowska.
Dla jednej z najlepszych płotkarek świata był to już jeden z ostatnich występów w sezonie. Choć nie pobiła ona rekordu Polski, to ten rok zaliczy do bardzo udanych, a sama oceniła swój sezon na pięć z plusem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz
- Zabrakło jedynie dwóch rzeczy, czyli finału olimpijskiego i rekordu Polski. W obu przypadkach byłam jednak bardzo blisko, więc w sumie jestem zadowolona. Najważniejsze jednak, że po tym sezonie mam gigantyczną motywację, by za rok dać z siebie jeszcze więcej. Już dzień po półfinale olimpijskim usiedliśmy z tatą i wstępnie porozmawialiśmy, co chcielibyśmy zmienić. Smutek po odpadnięciu w półfinale trwał jeden wieczór, a teraz zdaję sobie sprawę, że dziewiąte miejsce na świecie to duży sukces - dodała Pia Skrzyszowska, która już niedługo wybierze się na egzotyczne wakacje. Po zeszłorocznym wyjeździe do Korei, tym razem przyszła kolej na zwiedzanie Wietnamu.
Już wiadomo, że w kolejnym sezonie należy spodziewać się jednej sporej zmiany. Całkiem możliwe, że polskiej gwiazdy zabraknie podczas sezonu halowego. Już wcześniej na podobny krok zdecydowała się Natalia Kaczmarek.
- Na hali i na stadionie brakuje już naprawdę niewiele do rekordu Polski, ale mimo wszystko można mówić o niedosycie. Na razie jestem stabilnym numerem dwa w historii Polski, ale oczywiście marzy mi się zostanie numerem jeden. Jestem jednak cierpliwa i wiem, że to się kiedyś stanie. Jeśli w kolejnym sezonie będę miała taką formę, jak w tym roku, to nie piszę się na starty w hali. Po prostu nie interesuje mnie bieganie 7,78, bo to mnie już znudziło. Albo powalczę o rekord Polski, albo nie wystartuję w ogóle. Nie chcę się znów denerwować - przyznała 32-latka.
Czytaj więcej:
Smutne sceny w Chorzowie. Tylko jednej osobie świat nie odjechał
Gdy tylko pokazali go na telebimie rozpoczęły się gwizdy
Bzdury i portal który zszedł poniżej Interii już nawet o onecie nie ws Czytaj całość