Kariera Jakuba Szyszkowskiego zapowiadała się znakomicie. Kulomiot z Wrocławia błysnął na mistrzostwach Europy do lat 23 w 2013 roku, zdobywając złoty medal. W kraju rywalizował jak równy z równym z takimi tuzami jak Konrad Bukowiecki czy Michał Haratyk.
Z czasem jednak sukcesy zaczęły przychodzić coraz rzadziej. Choć na krajowym podwórku dwukrotnie triumfował w halowych mistrzostwach Polski, to na arenie międzynarodowej nie potrafił przebić się choćby przez eliminacje dużych imprez.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
W końcu przyszedł moment na trudną, ale przełomową decyzję. W wieku 33 lat Jakub Szyszkowski postanowił zakończyć sportową karierę.
- Nie powiem, że to była udana kariera, to za duże słowo. Ale nie spełniłem się, nie osiągnąłem celów, które zakładałem. Kiedyś, gdy byłem młody i zacząłem trenować, założyłem sobie, że osiągnę w pchnięciu kulą 21 metrów. Niby udało się, ale spaliłem próbę, bo kula poszła mi w prawo i minimalnie zahaczyła o linię. Próba była nieudana - mówił w rozmowie z "Eurosportem".
Choć Szyszkowski wciąż jest stosunkowo młody, nie zwlekał z wyborem nowej ścieżki. Teraz w pełni angażuje się w służbę wojskową.
- Tak, to świadoma i nieodwołalna decyzja. Zakończyłem karierę i koncentruję się na pracy w wojsku. Jestem w 18. Batalionie Dowodzenia w Siedlcach. Pochodzę z Wrocławia, ale od trzech lat tu mieszkam, na wschodzie kraju, podoba mi się tu, to rodzinne strony żony - powiedział.
- Zawodowym żołnierzem jestem od dwunastu lat, najpierw był Wrocław. Jestem podoficerem, teraz będę całkowicie realizował się w wojsku. Bo chcę oddać wojsku to, co dało mi w czasie kariery sportowej. Funkcjonowałem jako sportowiec dzięki Centralnemu Wojskowemu Zespołowi Sportowemu, teraz się odwdzięczam - dodał.
Jakub Szyszkowski wciąż zajmuje siódme miejsce w historii polskiego pchnięcia kulą. Jego rekord życiowy to 20,99 m - zaledwie centymetr od magicznej granicy, której tak pragnął.