69 lat historii polskiego sportu. Mnóstwo wydarzeń, które zapisały się na stałe w pamięci kibiców. I pewność, że w przyszłości nadal będzie jednym z najważniejszych miejsc dla naszych sportowców.
Stadion Śląski w Chorzowie to wyjątkowe miejsce na mapie wszystkich kibiców nad Wisłą, kojarzące się nie tylko z niezapomnianymi meczami reprezentacji Polski w piłce nożnej, ale także z sukcesami żużlowców czy też lekkoatletów.
Królowa sportu od kilku lat regularnie przyciąga na trybuny stadionu kibiców i podobnie będzie już 23 maja, gdy obiekt będzie areną 71. Orlen Memoriału Janusza Kusocińskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Pokazał, ile ma koszulek Messiego. To coś więcej niż kolekcja
Czy znów będziemy świadkami historycznego wydarzenia?
"Kocioł Czarownic" przeraził Anglików
"Dwa mroczne kamienne tunele wyglądają tak, jakby za chwilę miała wyjechać z nich parowa lokomotywa" - tak kiedyś charakterystykę Śląskiego Stadionu opisali angielscy dziennikarze. Ci sami nazwali obiekt "Kotłem Czarownic", będący zdumieni atmosferą i rykiem blisko 100 tysięcy ludzi i atmosferą na meczu Polska - Anglia w 1973 roku.
To jeden z najbardziej pamiętnych momentów polskiego futbolu, który przez lata nierozerwalnie łączył się z chorzowskim obiektem. To tam nasza reprezentacja grała najważniejsze mecze - jak choćby mający ogromne znaczenie dla całego kraju mecz Polaków z ZSRR w 1957 roku, gdy pokonaliśmy rywali 2:1 po dwóch golach Gerarda Cieślika. Albo gdy drużyna Kazimierza Górskiego pokonała wielką Holandię aż 4:1, bo być może najlepszym występie Biało-Czerwonych w ponad 100-letniej historii.
W 1970 roku to właśnie tam Górnik Zabrze stoczył niezapomniany bój z AS Romą w półfinale Pucharu Zdobywców Pucharów, a dwa gole Włochom strzelił Włodzimierz Lubański. Dla najskuteczniejszego reprezentanta Polski w historii stadionu (11 goli), Stadion Śląski był także miejscem dramatycznej kontuzji we wspomnianym spotkaniu z Anglią, która znacząco zahamowała jego karierę.
W tym samym roku to właśnie tam pierwszym polskim mistrzem świata na żużlu został Jerzy Szczakiel, po pamiętnej walce z Ivanem Maugerem.
Po latach sukcesów polskiego sportu w latach 70-tych i 80-tych, gdy Stadion Śląski kojarzył się wyłącznie pozytywnie, nadszedł czas mroczny. W 1993 roku, podczas kolejnego spotkania z Anglią, na trybunach doszło do ogromnej awantury chuliganów, po którym FIFA zdecydowała się zamknąć stadion ze względu na brak spełnienia wymogów bezpieczeństwa.
Armand Duplantis kocha to miejsce
Na szczęście to już historia. Od lat wyremontowany obiekt ponownie służy polskim sportowcom, zwłaszcza lekkoatletom. A ci, nie mogąc się nachwalić panującej tam atmosfery, co roku przyjeżdżają na organizowane tam imprezy - Memoriał Janusza Kusocińskiego i zawody z cyklu Diamentowej Ligi, czyli Memoriał Kamili Skolimowskiej.
- Kibice są tutaj niesamowici, dają nam szaloną energię. To świetne miejsce do skakania - organizacja i warunki są znakomite, stadion też robi wrażenie - mówił przed rokiem Armand Duplantis, który właśnie w Chorzowie, wynikiem 6,26 m pobił po raz kolejny rekord świata w skoku o tyczce.
Szwed jest tak niesamowitym sportowcem, że ten rekord już jest nieaktualny (aktualny na otwartym stadionie, w tym roku w hali poprawił go o jeden centymetr - przyp. red). Ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wkrótce Chorzów znów był świadkiem historycznego wydarzenia.
Ubiegły rok Chorzów był niezwykle szczęśliwym miejscem także dla Jakoba Ingebrigtsena, który pobił tam rekord świata na dystansie 3000 metrów, bijąc dotychczasowy najlepszy wynik o trzy sekundy! Wielki wkład w sukces Norwega miał nasz Marcin Lewandowski. Otóż dzień przed występem jeden z butów biegacza, których nie można kupić w każdym sklepie, doznał uszkodzeń.
Wtedy do gry wkroczył nasz były wybitny lekkoatleta. - Marcin nas uratował. Okazało się, że ma znajomego ze sklepem sportowym i w niedzielę wcześnie rano otwarto go specjalnie dla nas i znalazła się jedna para producenta, z którego korzysta, dokładnie w rozmiarze Jakoba - opisywał wyjątkową historię agent Norwega, Daniel Wessfeldt.
Ogromne wrażenie na kibicach, podobnie jak wyczyny Duplantisa i Ingebrigtsena, zrobił kilka lat wcześniej Johannes Vetter, choć wcale nie pobił rekordu świata. W 2020 roku oszczep po rzucie Niemca poleciał jednak tak daleko, że zaskoczył nawet organizatorów. Kto jednak mógłby się spodziewać, że Vetter uzyska drugi najlepszy wynik w historii światowej lekkoatletyki?
Oszczep po rzucie Niemca wylądował na odległości 97,76 cm. Do rekordu świata Jana Żeleznego zabrakło zaledwie 72 centymetrów.
Wielkie wydarzenie już 23 maja!
Stadion Śląski to także wyjątkowe miejsce dla polskich lekkoatletów. To w Chorzowie pierwszy raz w biegu na 400 metrów Natalia Bukowiecka złamała granicę 50 sekund, to tutaj rekordy życiowe w rzucie młotem uzyskiwał Wojciech Nowicki, świetnie spisywali się także Paweł Fajdek i Anita Włodarczyk.
Dla polskiej legendy tegoroczny Memoriał Janusza Kusocińskiego będzie pierwszym startem w sezonie letnim.
- Liczę, że już w tym pierwszym starcie będę rzucać ponad 70 metrów. Fajnie, że kolejny raz zacznę sezon na polskiej ziemi. Bardzo lubię startować na Stadionie Śląskim i mam nadzieję, że to będzie dobry start. Sezon jest długi, bo mistrzostwa świata w Tokio odbędą się dopiero we wrześniu - zapowiedziała.
Obok Włodarczyk na starcie zobaczymy m.in. Ewę Swobodę, Jakuba Szymańskiego, Pię Skrzyszowską czy Justynę Święty-Ersetic.
Zaliczany do cyklu World Athletics Continental Tour Silver 71. ORLEN Memoriał Janusza Kusocińskiego odbędzie się na Superauto.pl Stadionie Śląskim 23 maja. Wejściówki na zawody dostępne są w sieci sprzedaży ebilet.pl.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty