12,73 s i najlepszy wynik sezonu w Europie. Pia Skrzyszowska może być zadowolona ze swojego startu na Memoriale Janusza Kusocińskiego, na którym pewnie wygrała bieg na 100 m przez płotki. Tym bardziej może czuć satysfakcję, jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności.
Temperatura w piątkowy wieczór na Stadionie Śląskim w Chorzowie oscylowały bowiem w okolicach 10 stopni Celsjusza. Po biegu Skrzyszowska nie ukrywała, że bardzo odczuwa chłód i szybko pobiegła po bluzę, a następnie ciepłą kurtkę.
Przed dziennikarzami i tak jednak niemal przeskakiwała z nogi na nogę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był gol! Można oglądać i oglądać
- Ja lubię jak jest ciepło i trochę wieje, dziś było zupełnie inaczej. Ale myślałam, że będzie gorzej. Nigdy wprawdzie nie chodziłam w sezonie letnim w zimowej kurtce, ale trudno, zawsze to jakieś nowe doświadczenie - śmiała się płotkarka.
I ujawniła, że przez temperatury panujące przez ostatnie tygodnie w całej Polsce musiała wraz z tatą zmienić plan treningowy.
- Byłam na zgrupowaniu w RPA, ale potem przez trzy tygodnie pobytu w kraju ani razu nie trenowałam na zewnątrz. Było tak zimno, że masakra. Dopiero tutaj w czwartek zrobiłam pierwszy rozruch i to w deszczu. Nie był to więc dobry prognostyk - opowiadała.
Co teraz? Skrzyszowska zdradziła, że rusza teraz w trochę cieplejszy klimat.
- Wolałabym lesze warunki, dlatego teraz wyjeżdżam na dwa tygodnie do Maroka, tam w cieple postaram się doszlifować formę. Często w maju jeździliśmy do Belek, w tym roku odpuściliśmy, chciałam po prostu więcej czasu w domu i nie żałuje. No ale pogoda nie pozwalała na wszystko, co chcieliśmy robić.
Nie ma wątpliwości, że trening w hali nie wygląda tak samo, jak na otwartym stadionie. - Na stadionie można lepiej trenować szybkość, w hali tego nie ma. Nie są to idealne warunki do treningu, ale robimy co możemy - zdradziła.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, wynik uzyskany przez Skrzyszowską trzeba doceniać. A przecież był to jej dopiero trzeci start w sezonie - wcześniej w Chinach uzyskiwała wyniki 12,81 s i 12,74 s. Progres jest więc widoczny.
- Myślę, że w lepszych warunkach dziś mogłabym uzyskać wynik w okolicach 12,60 s, może szybciej, ale to wróżenie z fusów. Może też fakt, że miałam przewagę nad rywalkami sprawił, że nie było szybciej - podsumowała.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty