Zamieścił wpis o kontuzji. Prawdziwa diagnoza przyszła dzień później

Archiwum prywatne / Krzysztof Różnicki / Krzysztof Różnicki
Archiwum prywatne / Krzysztof Różnicki / Krzysztof Różnicki

- Ostatni okres był pod względem mentalnym najtrudniejszy w całej karierze - wyznaje Krzysztof Różnicki. Wielki talent polskich biegów wrócił do treningów po latach problemów, jednak nie na długo. Diagnoza lekarzy go podłamała.

W tym artykule dowiesz się o:

Ponad trzy lata walki o powrót do sportu, w tym czasie trzy operacje, a tylko ostatnia kosztowała około 100 tysięcy złotych.

I gdy wydawało się, że Krzysztof Różnicki, wielki talent polskiej lekkoatletyki, określany następcą Adama Kszczota i Marcina Lewandowskiego, wreszcie na dobre wróci do treningów po latach gehenny i walki z kontuzją ścięgna Achillesa, przyszła kolejna fatalna informacja: zmęczeniowe złamanie kości piszczelowej, i to w obu nogach...

Efekt? Koniec marzeń o tegorocznych Młodzieżowych Mistrzostwach Europy i mistrzostwach świata w Tokio. 21-latek traci kolejny, czwarty rok z rzędu na leczenie kontuzji. Ale nie ma zamiaru się poddawać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Feta inna niż poprzednie. Nie świętował jak reszta

W rozmowie z WP SportoweFakty były mistrz Europy juniorów w biegu na 800 metrów ujawnia, jak przyjął diagnozę lekarzy, dlaczego przyniosła mu w pewnym sensie ulgę i skąd bierze siłę na pokonywanie kolejnych problemów.

- Nie ukrywam, że ostatni okres był pod względem mentalnym najtrudniejszy w całej mojej walce o powrót do zdrowia - przekonuje Różnicki. I zapewnia, że w dojściu do równowagi pomogli mu kibice, którzy wsparli go po jego wpisie w mediach społecznościowych.

- Nie było ze mną za dobrze, na szczęście jest już lepiej. Zdążyłem się już z tym pogodzić, duża w tym zasługa kibiców, dostałem ogromnie dużo wsparcie, co mnie podniosło na duchu. Za każdą wiadomość jestem bardzo wdzięczny, to wiele dla mnie znaczy.

Zaskakujące rozwiązanie zagadki

Różnicki ujawnia też kulisy poznania ostatecznej diagnozy. Co ciekawe, zawodnik czuł w ostatnich tygodniach ból w obu nogach, jednak początkowo przekonywano go, że problem z kością piszczelową jest tylko w jednej.

- Długo szukaliśmy przyczyny bólu. Badania najpierw wykazały, że złamanie jest tylko w prawej nodze. To jednak nie rozwiązywało zagadki, co jest z lewą. I dopiero dzień po zamieszczeniu postu w internecie wyszło, że w drugiej nodze stało się to samo. I cieszyłem się z tego, że wszystko zostało wyjaśnione. A przecież proces leczenia się nie zmienia - opowiada.

Pod koniec ubiegłego roku Różnicki mówił nam, że na skutek kolejnych problemów zdecydował się na korzystanie z pomocy psychologa. I w ostatnim czasie do tego wrócił.

- Gdy wróciłem do treningów uznałem, że jestem już gotowy samemu sobie z tym radzić. Ale teraz postanowiłem znów skorzystać z pomocy. Wsparcie mi się przyda. Wiele osób pewnie postrzega mnie jako bardzo silnego człowieka, ale za wszystko trzeba zapłacić... Najwięcej siły dodają mi komentarze od ludzi, których nawet nie znam, a którzy piszą, że dla innych jestem inspiracją.

Brak startów to m.in. brak stypendium. Jak więc radzi sobie 21-latek, który na dodatek wyprowadził się z rodzinnego domu i mieszka sam w Gdańsku?

-  Nadal pracuję w sklepie z obuwiem dla biegaczy amatorów. Jestem normalnym studentem psychologii, który spełnia swoje pasje. Oczywiście, teraz nie mam z tego korzyści, ale takie jest życie. Był czas, w którym mogłem się skupić tylko na sporcie i nie przejmować się pieniędzmi. To już przeszłość, ale nadal idę przed siebie - przekonuje.

Wzruszający gest trenera

Wielkim wsparciem dla zawodnika są rodzina, przyjaciele, kibice, ale nie można zapominać o jego trenerze. Krzysztof Król to niezwykle ważna osoba w jego życiu. Gdy dwa lata temu biegacz starał się o sfinansowanie operacji w Londynie, szkoleniowiec zaangażował się w pomoc i był gotów samemu wziąć kredyt. To ostatecznie nie było potrzebne, ale musiało zrobić wrażenie.

- Czy nie jestem zbyt skromny? Uważam to za naturalny odruch, miałem go zostawić samego? Zawsze w takich sytuacjach starałem się i staram pomóc. Gdyby chodziło o innego zawodnika, też bym tak postąpił - mówi nam wówczas Król.

Różnicki: - Trener był jedyną osobą z całego otoczenia, która nie dała po sobie poznać, że wątpi w mój powrót do sportu. Wiem, jak bardzo mu zależy, jestem mu niezwykle wdzięczny za to, co dla mnie robi. A też nie było mu łatwo, bardzo to wszystko przeżywa.

Plan na najbliższe tygodnie jest prosty - odpoczynek, potem rezonans i rozpoczęcie kolejnej walki.

- Rozkład jazdy jest znany, tu nic się nie zmienia. Choć jest kolejna przeszkoda, to trzeba ją przeskoczyć. Nadal jestem przecież młody i chcę walczyć o swoje marzenia - podsumowuje.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (10)
avatar
brak brak
9.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Kolejna zbiórka... 
avatar
Piteruss
8.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Trzymaj się!! 
avatar
yes
8.06.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Oznacza to, że powinien zająć się czym innym.... 
avatar
Joe Bebechy
8.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Przez sport - do szpitala - po zdrowie. 
avatar
arthoo
8.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Sport to zdrowie :( 
Zgłoś nielegalne treści