W rozmowie z TVP Sport po mityngu Halina Konopacka Classic w Warszawie, w którym wzięła udział jedynie w konkursie skoku w dal (zajęła 8. miejsce z wynikiem 6,18 m), Adrianna Sułek-Schubert opowiedziała o trudach powrotu i swojej aktualnej dyspozycji.
- Dopiero zakończyłam okres rehabilitacyjny i mogę podjąć się ciężkiego treningu, na który do tej pory nie było albo czasu, albo moich możliwości.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za precyzja Sabalenki! Spójrz tylko, co zrobiła
W sezonie letnim Sułek-Schubert wystartowała w jednym siedmioboju - podczas mistrzostw Polski, gdzie przegrała z Pauliną Ligarską. Jej wcześniejszy występ w prestiżowym Goetzis zakończył się przed czasem.
26-latka nie ukrywa, że jej obecny poziom sportowy nie jest satysfakcjonujący. - W żadnym stopniu nie zadowalają mnie wyniki na poziomie 6000 punktów. Dźwiganie takiej porażki przez zawodnika, który wiecznie pretendował do medali, jest znacząco zbyt trudne. Nie wyjdę już teraz na start, dopóki nie będę w pełni gotowa - zapowiada.
Mimo trudności, Sułek-Schubert nie traci optymizmu. Z entuzjazmem mówi o głodzie treningu i planach na przyszłość. Zapowiada, że sezon halowy w 2026 roku w Toruniu ma być prawdziwym zwieńczeniem jej powrotu - zarówno sportowego, jak i osobistego, po roli mamy. - Macierzyństwo nie będzie mnie już definiowało jako zawodniczkę - podkreśla.
Sułek-Schubert wątpi, aby wystartowała w tegorocznych mistrzostwach świata w Tokio, gdzie minimum wynosi 6500 punktów. Choć nie wyklucza niczego, nie chce wracać do rywalizacji za wszelką cenę. - Zawsze byłam gdzieś pomiędzy realistką a optymistką - zakończyła.