To koniec! Wielka zmiana u polskiej gwiazdy

PAP / Na zdjęciu: Piotr Lisek
PAP / Na zdjęciu: Piotr Lisek

Po 10 latach współpracy Piotr Lisek i trener Marcin Szczepański zakończyli współpracę. W rozmowie z WP SportoweFakty polski tyczkarz zdradza kulisy rozstania ze szkoleniowcem. - Jest to dla mnie trudne - nie ukrywa.

W tym artykule dowiesz się o:

Trzy medale mistrzostw świata na otwartym stadionie, dwa medale halowych mistrzostw świata i aż pięć na halowych mistrzostwach Europy. Do tego rekord Polski, wynoszący 6,02 m. Od 2015 roku Piotr Lisek osiągał wielkie sukcesy pod okiem trenera Marcina Szczepańskiego.

Ale ich współpraca właśnie się zakończyła.

W środę nasz tyczkarz oficjalnie ogłosił rozstanie ze swoim wieloletnim szkoleniowcem. To ogromne zaskoczenie, wydawało się, że Lisek będzie współpracował ze Szczepańskim już do końca swojej kariery.

Kto podjął decyzję o zakończeniu ich wspólnego projektu? Jaki jest plan na kolejne lata? Piotr Lisek opowiada o tym tylko na łamach WP SportoweFakty.

- Tak naprawdę nie jest to do końca moja decyzja, trochę zostałem postawiony przed faktem dokonanym - mówi nam doświadczony tyczkarz. I ujawnia, co wydarzyło się między nim a szkoleniowcem w ostatnich miesiącach.

- Trener postanowił poświęcić się młodej grupie polskich tyczkarzy i Emanuilowi Karalisowi. Zaproponował mi, że mogę być dalej w tej ekipie podczas zgrupowań. Jednak ta forma mi nie odpowiadała - wyjaśnia.

- Wprawdzie jestem już doświadczonym zawodnikiem, nie potrzebuję obecności trenera na każdym treningu, człowiek przez wiele lat kariery czegoś się nauczył, ale takie rozwiązanie nie było dla mnie. Dla mnie trener to coś więcej niż oko na treningu, jest to wsparcie znacznie szersze. Czasem nawet spojrzenie, nawet bez słowa, może mieć ogromne znaczenie - tłumaczy.

Kiedy doszło do pierwszych rozmów na temat zmian w relacjach trener Szczepański - tyczkarz Piotr Lisek?

- W ostatnich miesiącach nasze relacje nie były już na takim poziomie jak wcześniej, więc nie byłem ogromnie zaskoczony jego słowami. Rozmowy między nami trwały od początku sezonu, było w tym wszystkim sporo emocji, wiele słów... Marcinowi na pewno nie było łatwo podejmować tę decyzję, którą zresztą, tak patrząc na chłodno, trochę rozumiem. Po prostu chce się poświęcić zawodnikom młodszym. Przeżyliśmy razem mnóstwo dobrych, ale i trudnych chwil, wiele razy wstawaliśmy z kolan. Ta nasza przygoda była bardzo owocna i nie wyobrażałem sobie, że na ostatnie lata kariery znajdę się w takiej sytuacji...

Lisek zawsze powtarzał, że obecność w grupie treningowej wspomnianego Karalisa, który pod okiem Szczepańskiego wszedł do światowej czołówki, nigdy nie była dla niego problemem. I zdania nie zmienia.

- Wiedziałem, że trener jest blisko z "Manolo", że jest grupa młodzieży i nigdy mi to nie przeszkadzało, sam na to przystałem. A myślę, że nie każdy sportowiec by się zgodził na takie rozwiązanie. Nadal też widzę tego plusy, razem ciągnęliśmy się do góry. I też wiem, że nie jestem wcale takim łatwym zawodnikiem do prowadzenia. Mam opinię takiego śmieszka, ale social media nie pokazują wszystkiego. Czy patrząc z perspektywy czasu zmieniłbym tamtą decyzję? Nie wiem. Wciąż jest we mnie sporo emocji, jest to dla mnie trudne. Wyszło jak wyszło.

Trudno się dziwić, że w głosie doświadczonego zawodnika czuć smutek. Sam wyznaje, że potrzebuje jeszcze czasu, żeby odnaleźć się w nowej rzeczywistości.

- Moja głowa jeszcze nie odpoczywa, zwłaszcza na koniec dnia, ale to pewnie etap przejściowy. Na pewno będzie teraz inaczej. Może to jednak bodziec, który okaże się pomocny? Na szczęście ostatnie miesiące pokazały, że ten trening, który wykonuję, idzie w dobrą stronę. Nie boję się o swoją formę, bardziej może o kwestie logistyczne. Muszę podziękować Polskiemu Związkowi Lekkiej Atletyki, że próbuje pomóc, że nie okopał się po jednej ze stron.

Co dalej? Kto będzie nowym szkoleniowcem Piotra Liska?

- Nadal szukamy odpowiedniego rozwiązania. Nie ukrywajmy, że w Polsce nie mamy zbyt wielu trenerów od skoku o tyczce. Na pewno jednak nie zamierzam ruszać się ze Szczecina, tu mam swoją rodzinę, tu prowadzę swoje życie - przekonuje.

I zapewnia, że choć emocje w nim buzują, to na pewno między nim a Szczepańskim nie ma złej krwi.

- Marcin powiedział, że jak będę potrzebował pomocy, to zawsze odbierze ode mnie telefon. I ok, myślę, że na pewno przetniemy się wiele razy w różnych sytuacjach, znamy się przecież jak łyse konie, wzajemny szacunek wobec siebie pozostanie. Idziemy do przodu. Po prostu szkoda wielka, że osobno i nie możemy dokończyć wspólnie tej przygody - podsumowuje.

Na zdjęciu: Marcin Szczepański i Piotr Lisek
Na zdjęciu: Marcin Szczepański i Piotr Lisek

Dodajmy, że najlepszy polski tyczkarz we wrześniu powalczy o wysoką lokatę na mistrzostwach świata w Tokio. Wcześniej, 16 sierpnia, zaprezentuje się kibicom na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Chorzowie.

Pomimo problemów Piotr Lisek nie zamierza kończyć kariery do igrzysk olimpijskich w Los Angeles w 2028 roku.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Komentarze (12)
avatar
Jarosław Januszkiewicz
3.07.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tych młodych nie wiadomo, co będzie. Ilu się dobrze zapowiadało a po roku, dwóch znikają. A Lisek skacze jak na razie najwyżej, robi punkty i show. I oby tak dalej. 
avatar
Yollo
2.07.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Skrzypczyński ten news był już u was 3 dni temu! Koledzy z redakcji cię nie poinformowali, czy dopiero otrzeźwiałeś?! 
avatar
GDD
2.07.2025
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Brak następców 
avatar
niepodważalny autorytet
2.07.2025
Zgłoś do moderacji
8
4
Odpowiedz
Wspaniała kariera wspaniałego sportowca i przede wszyskim wspaniałego człowieka!!! Ale chyba Duplantisa przeskoczyć się już nie da??? Dlatego szkoda tracić czas i pora zacząć realizować swoje Czytaj całość
avatar
zgryźliwy
2.07.2025
Zgłoś do moderacji
10
1
Odpowiedz
Lisek to zgrana karta skoku o tyczce. 
Zgłoś nielegalne treści