W ostatnich dniach o polskiej lekkoatletyce było głośno nie tylko ze względu na bardzo dobrą postawę reprezentacji seniorów na Drużynowych Mistrzostwach Europy w Madrycie, gdzie Biało-Czerwoni zajęli drugie miejsce i zdobyli srebrne medale.
Niestety, w weekend wiele komentarzy wzbudziło zachowanie młodego polskiego sprintera na młodzieżowym mityngu w Czechach.
Co się wydarzyło? Otóż 19-letni Szymon Dołęga pobiegł na ostatniej zmianie "sztafety szwedzkiej", czyli 400-300-200-100 metrów i zapewnił Polsce zwycięstwo. Ale radość nie trwała krótko - wszystko przez zachowanie Dołęgi tuż przed metą.
ZOBACZ #dziejesiewsporcie: Krychowiak wpadł w zachwyt podczas podróży
Gdy sprinter był już pewny zwycięstwa, ostentacyjnie odwrócił się w kierunku reprezentanta gospodarzy i wykonał w jego kierunku gest symbolizujący wystrzały z pistoletu.
Tak to wyglądało jakby ktoś był ciekawy pic.twitter.com/ik6DmPjEKw
— Tomek (@TomekDoParyza) June 29, 2025
Kilka minut po biegu Biało-Czerwoni zostali zdyskwalifikowani. Na Dołęgę spadła odpowiedzialność za ukaranie całej drużyny, ale to nie koniec jego problemów.
Jak wyznał w rozmowie z WP SportoweFakty prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara, zawodnika czeka jeszcze wytłumaczenie się ze swojego zachowania przed organem związku, a mianowicie Komisją Dyscyplinarną.
- Ona podejmie decyzję co do zawodnika, jednak moim zdaniem był to zupełnie niepotrzebny, ale wybryk młodego człowieka, wykonany w emocjach. Nie wierzę, że było to wcześniej zaplanowane. Zresztą potem już przeprosił swojego rywala - mówi nam Chmara.
- Myślę, że on największą karę już poniósł. Dyskwalifikacja całej drużyny do wystarczająca nauczka dla sportowca - zapewnia.
Dodajmy, że Dołęga opublikował już długi wpis w mediach społecznościowych, w którym przeprasza wszystkich kibiców i swoich kolegów za swoje zachowanie.
"W związku z moim zachowaniem tuż przed zakończeniem rywalizacji w biegu sztafetowym podczas zawodów międzynarodowych w Brnie, chciałbym bardzo przeprosić mojego rywala, moich kolegów z drużyny oraz wszystkich, których uraziłem skierowanym w stronę przeciwnika gestem. Było to zachowanie nieakceptowalne i nie do usprawiedliwienia".
"Poniosły mnie emocje i zachowałem się bezmyślnie, co absolutnie nie powinno się zdarzyć. Raz jeszcze bardzo przepraszam i zapewniam, że taka sytuacja nigdy się nie powtórzy" - zapowiedział.
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty