Armand Duplantis był jedną z największych gwiazd Memoriału Kamili Skolimowskiej na Stadionie Śląskim. 25-letni mistrz zakończył rywalizację z wynikiem 6,10 m, co dało mu pewne zwycięstwo w konkursie skoku o tyczce.
Nie zdecydował się jednak na próbę poprawienia swojego rekordu świata 6,29 m, ustanowionego zaledwie kilka dni wcześniej w Budapeszcie.
ZOBACZ WIDEO: Nie tylko Świątek. Zobacz, co gwiazda tenisa wyczynia z piłką
Jak się okazuje, decyzja miała charakter strategiczny. Duplantis wybrał wysokość, która pozwalała mu zdobyć nagrodę MVP imprezy - wyjątkowy pierścień z diamentem, będący symbolem najlepszego występu podczas memoriału. To trofeum od roku trafia do sportowców z najlepszym wynikiem dnia.
- Armand dlatego skakał 6,20 m, bo tyle wystarczyło mu, by pokonać Karstena (Warholma, zwycięzcę biegu na 400 m przez płotki - przyp. red.). On to miał wyliczone, jak w ubiegłym roku, kiedy zakładał, że Jakob Ingebrigtsen będzie miał rekord świata. Mama mu wtedy wyliczyła, że też musi pobić rekord świata. I zrobił to - wyjaśnił w rozmowie z Interią organizator memoriału, Marcin Rosengarten.
Duplantis nie zdołał jednak uzyskać 6,20 m i nie zdobył pierścienia. Z nagrody cieszył się wspomniany Karsten Warholm.
Warto wspomnieć o tym, że dwukrotny mistrz olimpijski planuje atak na 6,30 m podczas nadchodzących mistrzostw świata w Tokio, gdzie może ponownie zapisać się w historii lekkoatletyki.