Finały setki elektryzują kibiców na całym świecie podczas każdej imprezy mistrzowskiej. Nie inaczej było tym razem. Emocji nie zabrakło zarówno u pań, jak i u panów. Oba biegi finałowe rozstrzygnęły się w przeciągu kilkunastu minut.
Faworytką w stawce pań była Melissa Jefferson-Wooden. Amerykanka przez cały sezon spisywała się znakomicie, a na mistrzostwa świata w Tokio dowiozła znakomitą formę. Zdobyła złoty medal z wybitnym czasem 10,61 sekundy (wiatr +0,3 m/s). To rekord mistrzostw globu.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
Srebrno wywalczyła Jamka Tina Clayton, która ustanowiła nowy rekord życiowy - 10,76. Na najniższym stopniu podium stanęła z kolei mistrzyni olimpijska Julien Alfred (10,84). Bez medalu została obrończyni tytułu Sha'Carri Richardson.
U mężczyzn już na starcie z walki o medale wypadł Letsile Tebogo. Botswański sprinter popełnił falstart i nawet nie próbował się wykłócać z sędziami po otrzymaniu czerwonej kartki.
W roli wielkiego faworyta do mistrzowskiego tytułu do biegu przystępował Kishane Thompson. Złoto trafiło do Jamajki, ale wywalczył je Oblique Seville z czasem 9,77! Thompson był o 0,05 sekundy wolniejszy i musiał zadowolić się srebrem.
Brązowy medal z czasem 9,89 zdobył Noah Lyles. Drugi z Amerykanów Kenneth Bednarek fatalnie wystartował i ukończył bieg na czwartym miejscu.