Niedawno pracowała McDonaldzie. Teraz jest na ustach całej Polski

Instagram / maria.zodzik / Na zdjęciu: Maria Żodzik
Instagram / maria.zodzik / Na zdjęciu: Maria Żodzik

Gdy uciekła do Polski z Białorusi, nie miała za co żyć i gdzie mieszkać. Po zaledwie kilku latach Maria Żodzik jest wicemistrzynią świata, zdobywa jedyny medal dla kadry i już wie, na co przeznaczy 127 tysięcy złotych nagrody za srebro.

W tym artykule dowiesz się o:

Dopiero w 2024 roku otrzymała polskie obywatelstwo, a już rok później zdobyła dla naszej reprezentacji jedyny medal podczas mistrzostw świata w Tokio. 28-letnia Maria Żodzik uciekła do Polski z Białorusi, gdzie reżim Aleksandra Łukaszenki chciał odebrać jej możliwość walki o marzenia. W Polsce zaczynała od pracy w McDonaldzie, żeby mieć jakiekolwiek pieniądze na utrzymanie, ale dość szybko talent dostrzegł w niej trener Robert Nazarkiewicz.

Gdy Nazarkiewicz ogłosił, że przyjmuje ją do grupy, spytała tylko:
- Za ile?
- Zaczynamy od jutra – odpowiedział trener.
- Ale ile to będzie kosztowało? - dopytywała zawodniczka, dla której po przybyciu do Polski jednym z największych problemów były właśnie finanse.

Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Z mistrzostw świata wraca pani nie tylko ze srebrnym medalem, ale także rekordową nagrodą: 35 tysiącami dolarów, czyli 127 tysiącami złotych. Czy już wie pani, co zrobi z nagrodą?

Maria Żodzik, wicemistrzyni świata w skoku wzwyż: Te pieniądze bardzo mi się przydadzą. Marzę o zakupie mieszkania w Białymstoku. To powinno mi pomóc uzbierać wkład własny i przeprowadzić się do swojego mieszkania.

ZOBACZ WIDEO: Niesamowita scena podczas spotkania. Dziewczyna podeszła do polskiej mistrzyni

Zapewne jeszcze kilka lat temu nawet pani o tym nie myślała?

Gdy przyjeżdżałam do Polski, szukałam swojej drogi w życiu. Chciałam nadal trenować, ale rozumiałam, że nie będzie to takie łatwe. Nie pochodzę z majętnej rodziny, więc aby się utrzymać, musiałam pracować choćby w McDonaldzie, a i tak to wystarczało na wynajęcie pokoju. Z tamtej perspektywy moje dzisiejsze sukcesy brzmią niewiarygodnie. A przecież mówimy o czymś, co działo się w moim życiu zaledwie trzy lata temu.

Obserwując pani zachowanie można dojść do wniosku, że przeszła pani totalną metamorfozę. Jeszcze rok temu uciekała pani od dziennikarzy i nie chciała nic o sobie mówić.

Teraz jestem zdecydowanie silniejsza. Wszystkie trudności zbudowały mój charakter. Faktycznie jeszcze dwa lata temu nie odważyłabym się stanąć przed kamerami i opowiadać o sobie. Wszystko w Polsce było dla mnie nowe, pracowałam nad językiem, starałam się nadrabiać zaległości na treningach i zarabiać poza sportem. Cieszę się, że byłam wytrwała i nie poddałam się.

Pani historia wygląda jeszcze bardziej niesamowicie, gdy dodamy do tego, że do medalu doprowadził panią 25-letni trener. 

Wiele osób się dziwi, ale ja uważam, że to jest właśnie atut mojego trenera. Nie trenował jeszcze nikogo na takim poziomie, ale ma wielką motywację, by udowodnić wszystkim, że zasługuje na szansę. Dla mnie liczy się również to, że ja też mogę mieć swoje zdanie w naszym duecie i mam wpływ na podejmowanie kluczowych decyzji. Rozumiemy się bardzo dobrze, a to się przekłada na wyniki podczas konkursów.

Liczyła pani w Tokio na medal?

Na początku nastawiałam się przede wszystkim na walkę o ósemkę. Tak naprawdę dopiero w trakcie konkursu doszło do mnie, że jestem czwarta. To mi bardzo nie pasowało i wtedy powiedziałam sobie, że muszę wyrwać medal. Wiedziałam, że to moja szansa. Ten konkurs był dla mnie na tyle wyczerpujący, że na kolejny skok po prostu nie miałam już siły. Najlepszy wynik uzyskałam w ostatnim momencie.

Jak oceni pani finałowy konkurs? To były dla pani idealne zawody?

Nie było łatwo. Po pierwsze, startowałam jako jedna z ostatnich w polskiej ekipie, a wiadomo było, że oczekiwanie na medal narastało. Po drugie, w konkursie startowała rekordowa liczba zawodniczek, bo aż 16, przez co wszystko trwało ponad dwie godziny. Do tego wszystkiego doszedł jeszcze deszcz. Czułam jednak wielkie wsparcie i to mi pomogło. Przed startem byłam spokojna. Nie było wielkiego stresu, bo czułam, że jestem w dobrej dyspozycji.

W ostatnim czasie regularnie bije pani rekordy życiowe. Czy to oznacza, że już regularnie będzie pani walczyć o medale na najważniejszych imprezach?

Nie wiem, o ile mogę się jeszcze poprawić. Zakładam, że mogę skakać jeszcze przynajmniej kilka centymetrów wyżej. Przede wszystkim chcę się jednak ustabilizować na tym poziomie. Gdybym regularnie skakała dwa metry i więcej, to walka o medale byłaby możliwa praktycznie na każdej imprezie. W głowie mam jednak igrzyska w Paryżu, gdzie też medal był w zasięgu, ale nie byłam w stanie pokazać, na co mnie stać. Mam pokorę do sportu i życia.

Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (35)
avatar
wiki12
26.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Brak znajomości poszczególnych pojęć i nie rozróżnianie ich . Myli się obywatelstwo z narodowością i jeszcze z pochodzeniem rodowym . A to są 3 zupełnie niezależne od Siebie pojęcia .Dyskutujac Czytaj całość
avatar
Andrzej Kędzior
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
3
1
Odpowiedz
Puknij się pismaku w łeb. Brawo Maria a pismaki do szkoły. 
avatar
Krzysztof Kossowski
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
Kupcie jej mieszkanie, działacze i ministerstwo sportu! Ta dziewczyna zasłużyła, wszyscy widzieliśmy jej sukces! 
avatar
Janusz Gustlik
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
4
3
Odpowiedz
Akurat ten tzw. przez funkcjonariuszy medialnych reżim o sportowców dba bardzo dobrze, acz wymaga rezultatów i nie toleruje gwiazdorzenia. Napiszcie więc co wydarzyło się naprawdę, a nie wciska Czytaj całość
avatar
Magdalena Gawrońska
24.09.2025
Zgłoś do moderacji
7
5
Odpowiedz
Jeden medal Białorusinki na ME, a tylu sportowców tam pojechało. Wstyd za nich. Turyści. A dla pani gratulacje i powodzenia! 
Zgłoś nielegalne treści